[INGRES] Homilia wygłoszona przez bp. Artura Ważnego
HOMILIA BISKUPA SOSNOWIECKIEGO
ARTURA WAŻNEGO
WYGŁOSZONA PODCZAS INGRESU
DO KATEDRY SOSNOWIECKIEJ
22 CZERWCA 2024 ROKU
„Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek”
Kochani siostry i bracia jest to bardzo trafne zdanie, które w symboliczny sposób obrazuje dzisiejszy dzień. Co więcej, zdanie to skrywa w sobie aż trzy wielkie słowa – będące jednocześnie tajemnicą to: Jezus, droga oraz człowiek. Jezus wyruszył w drogę, będąc sam Drogą, aby spotkać człowieka. Była to jednak droga wyjątkowa, inna niż wszystkie. Droga, która zaczęła się od odważnej decyzji wyjścia, poprzez kolejną decyzję ofiary. Wszystko to po to, aby objawić światu prawdę o tym, jak bardzo On - Jezus miłuje Ojca, ale także, aby pokazać nam, jak bardzo Ojciec kocha każdego z nas, ponieważ posyła Jego – jedynego Syna, aby poprzez śmierć objawić miłość. To wielka tajemnica jerozolimskiej drogi.
Jesteśmy, jako wspólnota Kościoła, która idzie drogą za Chrystusem, zaproszeni do jej odkrywania. Szczególnie dzisiaj, wydaje się, że Ojciec zaprasza nas jeszcze mocniej do ponownego wejścia w tajemnicę tej właśnie drogi. Wszystko po to, aby przypomnieć nam to, co jest najważniejsze, że jeśli chcemy być jak Jezus, musimy wyruszyć w drogę, nie możemy bezczynnie czekać, zakotwiczać się i obwarowywać murami, nie możemy zatykać swoich uszu, aby nie słyszeć głosów tych, którzy idą tą samą drogą, co my, ale mają inne poglądy, doświadczenia czy rozwiązania.
Nikt z tej jerozolimskiej drogi, którą szedł Jezus, nie został wykluczony, bo jest to droga Miłości a w miłości nie ma wykluczenia. Droga Jezusa jest zatem drogą niewykluczającej miłości. Jeśli chcemy iść tą drogą, to na nowo, jako Kościół idący za Chrystusem, musimy to odkryć i uświadomić sobie tę prawdę. Także tutaj – w diecezji sosnowieckiej. Chcemy być Kościołem w drodze. Odważnie idącym w kierunku nowej przyszłości. Nie jesteśmy Kościołem, który upadł i nie może się już podnieść. Chcemy być Kościołem, który doświadczywszy tak wielkich trudności, może wstać mocą krzyża Jezusa. To właśnie On w dalszym ciągu idzie razem z nami jerozolimską drogą – drogą, w której nikt nie jest na marginesie, przegrany i potępiony.
Bracia i siostry, bez krzyża Chrystusa prawdziwa miłość jest niemożliwa. Bez niego Kościół staje się fałszywym znakiem i narzędziem, stając się skostniałą instytucją, która nie ma już nic do zaoferowania współczesnemu człowiekowi. To dlatego nie jesteśmy wiarygodni jako Kościół, bo nie idziemy drogą Chrystusa, tylko szukamy innych alternatywnych dróg – niestety takich, które wykluczają mądrość krzyża.
Dziękuję wszystkim tutaj obecnym, którzy tak rozumieją Kościół, którzy odczytują znaki czasu i mają odwagę, tak jak ten człowiek z dzisiejszej Ewangelii, przybiec do Jezusa. Jego kroki nie były spokojne, ale był to bieg, który doprowadził go do spotkania z Miłością. Dziękuję, że chcecie biec, jak ten człowiek, mimo tego, że tak często w naszym Kościele słyszymy, że nie trzeba nic zmieniać, że trzeba się zatrzymać, czy nawet cofnąć. Musimy przespieszyć kroku, zapraszając do marszu innych. To jest właśnie Kościół, który papież Frnaciszek nazywa Kościołem synodalnym, czyli właśnie Kościołem zmieniającym myślenie, żyjącym pastoralnym nawróceniem, kruszącym skostniałe formy. Kościołem nastawionym na słuchanie wszystkich, którzy pragną iść Chrystusową drogą.
Zachęcam nas wszystkich zatem, za papieżem Franciszkiem, do praktykowania tak zwanych trzech „cnót synodalnych”. Po pierwsze musimy otworzyć się na bożą pespektywę, na boże myślenie, które nie ogranicza, ale pozwala przekraczać nasze zranienia, niewysłuchania czy nadszarpnięte czy zerwane relacje. Pozwólmy zapomnieć o naszym planie o naszym kontrolowaniu rzeczywistości i przestawmy się na boże myślenie, które ma moc zmieniania wszystkiego, rozbicia każdego muru. Tego właśnie potrzebujemy: odwagi, aby pokonywać wszelkie zamknięcia i ograniczenia, jakie tworzymy przed innymi z lęku, ignorancji czy świadomości naszych deficytów.
Odkryjmy na nowo zdolność, którą wielu z nas już zatraciło, czyli zdolność do rozglądania się wokół. Nie miejmy zesztywniałych karków, które nie są w stanie obracać głową, aby dostrzec historię brata, który stoi poza naszym prostym wzrokiem. Dzisiaj potrzebujemy być Kościołem rozglądającym się wokół, widzącym więcej niż tylko to, co przed nami. To istota synodalności – Kościół, który nie ma sztywnego karku, ale rozgląda się wokół, otulając tych, którzy są poza jego wzrokiem. Kościół ludzi, którzy ponownie odkryją pokorę, jako czynnik uzdrawiający z samozadowolenia i myślenia tylko o swoim dobrobycie. Pokorny nie oznacza słaby, naiwny, ale to jest ten słuchający mocniej, nastawiający czulej swoje ucho, aby usłyszeć cichy szept siostry i brata. Kościół pokorny, nie jest wspólnotą ludzi słabych i przegranych. To Kościół przyznający się do błędów, szukający prawdy i stojący za tymi, którzy tej prawdy – także w nim szukają.
Bracia i siostry, jesteśmy dzisiaj w katedrze – miejscu, które zostało doświadczone pożarem. Dzisiaj nie ma już po nim śladu. Nasza świątynia jest pięknie odnowiona. Nie stało się to przecież samo: przyszli tutaj ludzie, którzy mieli pomysł i odwagę odnowić zniszczony ogniem dach. Nie działali także w pojedynkę. Pracował tutaj zespół ludzi, pod kierunkiem proboszcza, którzy tworząc wspólnotę dokonali remontu. Wielu pewnie straciło już nadzieję na odbudowę, niektórzy mieli pretensje do ludzi, a nawet do Pana Boga, dlaczego dopuścił do tego, aby ta świątynia tak mocno ucierpiała. Grupie ludzi udało się to jednak wszystko uporządkować i odbudować. Działali razem, wymieniając się swoimi talentami, umiejętnościami, doświadczeniem, kreatywnością. Wszystko dlatego, że wyruszyli w drogę, mając wspólny cel – odnowienie sosnowieckiej katedry po wielkim pożarze.
Dzisiaj także i my jesteśmy zaproszeni do kolejnej odbudowy, tego sosnowieckiego miejsca. Dzisiaj Jezus wyrusza w drogę właśnie tutaj - z Sosnowca, aby objawić swój plan miłości.
Zaprowadził z Tarnowa, także i mnie, właśnie tutaj. Wiem, że nie jestem sam, że wielu z Was, tak jak było to do tej pory duchowo czy też fizycznie jest ze mną. Na dotychczasowej drodze spotykałem dobrych i pięknych ludzi. Wasze twarze i imiona przywołuję w sercu, chociaż publicznie nie jestem w stanie Was wymienić.
Dziękuję Wam wszystkim, także tutaj obecnym: najbliższej i dalszej rodzinie. Rodzicom i rodzeństwu z rodzinami. Przyjaciołom z Ropczyc, Limanowej, Tarnowa, Mościc, wiernym tarnowskiej diecezji wraz z biskupami, kapłanami i osobami konsekrowanymi. Wspomnieć chcę wdzięcznie tak wiele osób świeckich oraz duchownych czy konsekrowanych oraz liderów i uczestników różnych wspólnot, ruchów, ludzi ze świata nauki, kultury i mediów, ze środowiska parlamentarzystów i samorządowców, których tu widzę, i których spotykałem w Polsce i poza jej granicami. Dziękuję za wspólne ponad trzyletnie wędrowanie z biskupami polskimi, dziękuję bardzo tym, którzy dzisiaj, tutaj są ze mną obecni.
Raduję się szczególnie z obecności pośród nas i wyrażam szczerą wdzięczność Księdzu Arcybiskupowi Nuncjuszowi, Antonio Guido Filipazziemu, za jego zaufanie, wsparcie i wielką życzliwość dla mnie i naszej sosnowieckiej diecezji. Dziękuję także jego współpracownikom.
Chcę podziękować wszystkim pozdrawiającym mnie, dobrze życzącym oraz modlącym się za mnie i naszą ukochaną diecezję. Wdzięczny jestem za wszystkie „margaretki”, które wciąż otrzymuję, wzruszony bezinteresownością i wiernością tak wielu. Szczególnie pozdrawiam i dziękuję wędrującym szlakiem „Camino”, którzy modlą się i chcą mi pomagać – jak napisali – „różańcem, aktem strzelistym albo bólem, jak Sid z Epoki Lodowcowej, który pomagał Mańkowi (mamutowi) jednym patyczkiem”.
Dziękuję też młodym ludziom, którzy wciąż zachęcają mnie, abym nie stał się ekscelencją za zamkniętymi drzwiami, ale abym był kimś, kogo chcą zaprosić choćby na wspólnego grilla, a potem na Arenę Sosnowiec, 5 października. Wspominam również i dziękuję za dar przyjaźni – tych których nie ma już wśród nas, a którzy byli moimi przyjaciółmi: to zmarli koledzy, przyjaciele księża. Dziękuję Wam, że jesteście nadal obecni w mojej drodze. Przywołuję także myślami tych, którzy w samotności, już medialnie potępieni i odrzuceni przez wielu, są w więzieniach. Moje ojcowskie ręce otulają waszą drogę i błogosławią w tym trudnym czasie. Bóg Ojciec nie zapomniał o Was, ale jeszcze z większą czułością Was całuje. Dziękuję Wam wszystkim tutaj obecnym dzisiaj ze mną: kapłanom, osobom konsekrowanym, małżeństwom, rodzicom, młodym i tym najmniejszym, także z “Ziarna”. Pozdrawiam łączących się z nami dzięki transmisji telewizyjnej i innym mediom, dziękując jednocześnie za życzliwość i piękną służbę dziennikarzy. Chcę zobaczyć także tych, którzy czują się niezaopiekowani w Kościele: samotnych, zniewolonych, ubogich, chorych i cierpiących - w różny sposób wykluczonych. Obejmuję Was dzisiaj szczerą modlitwą. Solidaryzuję się ze skrzywdzonymi, którzy czują się często niewidoczni i niesłyszani, a z którymi chcemy razem wędrując, dzięki bożej łasce, odnawiać nasz Kościół.
W tym miejscu chcę także podziękować wszystkim, którzy przygotowali dzisiejszą uroczystość i troszczą się o jej właściwy przebieg. Służbie liturgicznej i chórowi, służbom porządkowym i mundurowym, pracownikom kurii i innych instytucji diecezjalnych oraz miejskich, moim najbliższym współpracownikom oraz władzom miasta i województwa. Pozdrawiam gości z diecezji tarnowskiej i z innych części Polski, także z zagranicy oraz wszystkich diecezjan sosnowieckich. W ciągu sześciu tygodni udało mi się odwiedzić każdy dekanat i spotkać się na rozmowie z Waszymi przedstawicielami oraz prawie z wszystkimi kapłanami. Dziękuję Wam za szczere, głębokie, pełne zatroskania i miłości słowa, które usłyszałem. Noszę je w sercu wraz z Waszymi twarzami.
Dziękuję wam wszystkim tutaj zgromadzonym, za obecność, modlitwę, świadectwo wiary i solidarności w czasach, kiedy tak trudno jest o dar czasu dla drugiego oraz jedność w naszych wspólnotach. Co dalej?
„Upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»”
Jeśli tego pytania, nie zadamy Jezusowi na kolanach, to nie znajdziemy właściwej odpowiedzi. Dlatego u początku kolejnego etapu wspólnego wędrowania jako diecezja zadajemy to pytanie Jezusowi, przy ołtarzu - na kolanach, z wiarą oraz pokorą w sercu: “Nauczycielu dobry, co mamy czynić”? Słyszymy taką samą, ewangeliczną odpowiedź: “Zachowujcie przykazania”. Wołamy na kolanach: zgrzeszyliśmy jako ludzie i nie zachowaliśmy Twoich przykazań. Nasi bracia stali się powodem zgorszenia i cierpienia wielu ludzi wierzących, a dla innych argumentem za zdystansowaniem się czy opuszczeniem naszej wspólnoty. Bracia i siostry Bóg patrzy na każdego Was z czułością i pragnie dotykać waszych niezagojonych wciąż miejsc. Dlatego „spójrzcie na niego, a rozpromienicie się radością, oblicza wasze nie zapłoną wstydem” (Ps 34, 6). Jezu dziękujemy ci, że zabierasz rumień wstydu z naszych twarzy i chcesz, abyśmy powstali, ruszając na nowo, razem z Tobą w drogę.
Jezus patrzy dzisiaj także z miłością na obecnych pośród nas rodziców śp. dk. Mateusza. Bardzo Wam dziękuję za przybycie, za Waszą wiarę i wytrwałość, za nasze wspólne spotkanie i rozmowę. Wiem jak bardzo cierpicie z powodu tragicznej śmierci Waszego jedynego syna. On był jednym z tych młodzieńców, który przyszedł do Jezusa i usłyszał Jego propozycję: „zostaw wszystko i pójdź za Mną”. Modlimy się o to i wierzymy, że ma życie wieczne, chociaż tak bardzo chcielibyśmy, aby wciąż był z nami.
Wiem, jak bardzo bolały Was wtedy i jak bolą was nadal niesprawiedliwe i kłamliwe informacje rozpowszechniane także w mediach o niemoralnym kontekście odejścia Waszego syna Mateusza z tego świata. Stanowczo jako biskup tej diecezji sprzeciwiam się tego rodzaju kłamliwym insynuacjom. Niech czułe ramiona naszego Ojca w niebie otulą pustkę i wyrwę w sercu po śmierci diakona Mateusza – Waszego syna.
„Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność”
„Dziecko, moje dziecko, moje kochane dzieci” – jak dobrze, nawet w dojrzałym już wieku usłyszeć takie słowa. Wypowiedziane z czułością i troską o dalszą przyszłość. Wtedy usłyszeli je apostołowie - uczniowie Jezusa. Dzisiaj to my słyszymy ten czuły głos Ojca, który wołając nas po imieniu, zaprasza do swojego domu. Czy wszyscy z takim obrazem dobrze się czują? Zapewne nie, ale też tak było u apostołów – chcemy być tak szybko dorośli, mieć władzę i autorytet, a Ojciec nie woła nas zdobytymi w świecie tytułami i zaszczytami.
Ojciec nas wszystkich zrównuje i mówi do nas: Dzieci! To ogromna dla Nas łaska, że w Jego domu wszystkie dzieci są tak samo przyjmowane i kochane. Drodzy, nie jesteśmy sierotami, nie jesteśmy bezdomnymi. Mamy dom i mamy Ojca. Wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga i każdy z nas ma prawo przebywać w Jego domu. Bycie dzieckiem – to największa nasza godność. Owszem, często myślimy, że różnego rodzaju, godności, urzędy dadzą nam szczęście i pozycję, tymczasem najważniejsze jest usłyszeć od Boga słowo: dziecko i być przekonanym oraz doświadczać, że się nim naprawdę jest.
Potrzebujemy wciąż na nowo tego prostego, a jakże głębokiego przekonania, że nasze szczęście płynie głównie z właściwie przeżywanej relacji z Bogiem. Bądźmy dziećmi i nie bójmy się tego, że staniemy się mało ważni czy będziemy taktowani mniej poważnie w społeczeństwie.
Diecezjo Sosnowiecka: Nie bój się i nie wstydź się być dzieckiem, które wznosi swoje ręce do Ojca, i prosi, aby wziął je na ramiona, kiedy nie ma siły iść dalej! Nie bój się być dzieckiem, bo jak uczył nas Święty Jan Paweł II, którego 25. rocznicę pobytu na naszej zagłębiowskiej ziemi dzisiaj także wspominamy, „Królestwo Boże nie jest koncepcją, doktryną, programem, które można dowolnie opracowywać, ale jest przede wszystkim Osobą, która ma oblicze i imię Jezusa z Nazaretu, będącego obrazem Boga niewidzialnego” (Redemptoris missio, 18).
Tak więc wejść do Królestwa Bożego, to tak naprawdę wejść w ramiona Jezusa. Trudno jest przytulić się i dotknąć policzka Boga, kiedy ma się ręce zajęte wieloma dostatkami i nadmiernym zaangażowaniem. Nie znaczy to, że mamy zaniedbywać sprawy tego świata i różne przejawy dobrej aktywności, ale znaczy to przede wszystkim to, że Królestwo Boże to nade wszystko nasze relacje z Bogiem oraz między nami. Stąd ponownie proszę nas wszystkich, drodzy diecezjanie, abyśmy budowali piękne więzi między sobą w naszych parafiach i innych wspólnotach kościelnych. Zaczynajmy od Chrystusa, od regularnej i wiernej relacji z Nim, na modlitwie osobistej i wspólnotowej, zwłaszcza coniedzielnej Eucharystii.
Następnie proszę, moich braci kapłanów, abyśmy nie zaniedbywali naszej nieustannej formacji ludzkiej, duchowej, intelektualnej i pastoralnej. Dziękuję Wam za podzielenie się Waszymi spostrzeżeniami i doświadczeniem podczas naszych ostatnich, dla mnie bardzo ważnych, spotkań, na temat kształtu i treści naszej stałej formacji, którą chcemy wspólnie współtworzyć.
Liczę również na wzajemną otwartość, dialog i współpracę między wiernymi świeckimi a kapłanami w naszych parafialnych wspólnotach. Będziemy szukać wspólnie właściwych i przemyślanych rozwiązań pastoralnych dla budowania naszych parafii jako żywych, ciągle ewangelizujących i ewangelizowanych wspólnot uczniów-misjonarzy.
Zachęcam także do uczenia się od naszego Pana - Jego spojrzenia na codzienną rzeczywistość. Poprzez słuchanie i medytowanie Jego Słowa. Słowo to mówi do nas dzisiaj: „Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem” (Iz 58, 9). W ten sposób będziemy budowali środowisko wiary, gdzie tak wielu chodzących w ciemnościach, zagubionych, samotnych, zranionych, poszukujących dzisiaj domu, odnajdzie go w naszym Kościele.
„U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”
Łaska Boża może przemienić nasze myślenie, sprawić, że uwierzymy i wypełnimy Boże słowa, które wydają się niemożliwe do realizacji. Dzisiaj wielu ludzi na pierwszym miejscu stawia dobrobyt i dobrostan. Coraz mniej szukamy w życiu sensu, a karmimy się ułudą pozornego bezpieczeństwa. Liczymy, że inwestycja w swoje ciało, markowe ubrania czy luksusowe gadżety sprawi, że poczujemy się bardziej szczęśliwi. Niestety to nie przynosi szczęścia. Dlaczego? Ponieważ, jak powie papież Benedykt XVI, „szczęście ma imię i oblicze Jezusa z Nazaretu” (Benedykt XVI, ŚDM Kolonia, 18.08.2005). Szczęście jest więc niejako owocem żywej relacji z Chrystusem i z drugim człowiekiem, który stworzony na obraz i podobieństwo Boga, ma również imię i twarz, mogące zaspokoić pragnienie szczęścia na naszą ludzką miarę.
Ukochani, siostry i bracia. Nie szukanie siebie, ale szukanie Bożego Oblicza i ludzkich twarzy będzie nam przynosić prawdziwe szczęście, a wtedy – niejako przy okazji – przyniesie potrzebny dobrobyt i także właściwy dobrostan, czyli pokój serca pochodzący od Boga, rodzący się z uporządkowanych relacji. Spotkanie z Bogiem i drugim człowiekiem sprawia, że odkrywamy jeszcze więcej szczęścia. Dlaczego? Ponieważ, jak napisał papież Franciszek: „nasz Pan docenia szczególnie tego, kto cieszy się ze szczęścia innych. Jeśli nie umacniamy naszej zdolności do cieszenia się z dobra innych, a skupiamy się przede wszystkim na naszych własnych potrzebach, to jesteśmy skazani na życie z niewielką radością, bo jak powiedział Jezus, „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20, 35)”(Amoris Laetitia, 110). To dlatego w dzisiejszej Ewangelii słyszymy słowa, które pozornie wydają się być fałszywą obietnicą: „Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań” (Mk 10, 29-30).
Z tą obietnicą mierzył się w swoim czasie bł. Stefan Kardynał Wyszyński, kiedy przebywał w więzieniu w Komańczy otoczony gromadą nieprzyjaznych ludzi. Jezus go oszukał? Gdzie ci, tak liczni przyjaciele, bracia i siostry? Nie, Jezus nie może się mylić. Odkrył wówczas, Prymas Tysiąclecia, prawdziwość tych słów, kiedy pozwolił Bożej łasce przeniknąć i przemienić swoje serce, aby mogło kochać nawet nieprzyjaciół. Odkrył, że serce kochające miłością przebaczającą czyni każdego, nawet wroga i krzywdziciela, bratem, siostrą i matką. Taki człowiek, z takim sercem nie ma nieprzyjaciół. To jest możliwe dzięki Bogu, który czyni nasze serca kochającymi tak, jak Bóg kocha.
Umiłowani. Ktoś powie, że ta droga jest niemożliwa. Ale Jezus nam mówi dzisiaj, abyśmy to, co niemożliwe uczynili drogą. Zachęcam nas wszystkich i o to się modlę, abyśmy w naszych rodzinach, parafiach, w diecezji i w naszej kochanej ojczyźnie poszli tą drogą, którą idzie Jezus. Jest to droga przebaczenia i pojednania.
Wielu od lat mówi, że to niemożliwe, że jesteśmy już tak dramatycznie podzieleni, pokłóceni, wzajemnie sobie nieprzychylni czy nawet wrodzy, że jedność jest już niemożliwa. Tak, u ludzi jest to niemożliwe, ale nie u Boga. Nie w zmianie poglądów czy przekonań jest rozwiązanie, ale w przemianie naszych serc. Jezus mówi, że „wśród prześladowań” jest możliwe posiadanie relacji z innymi, jak z braćmi, siostrami i matkami. „Wśród prześladowań” jest to możliwe! Chociaż tak wiele jest „prześladowań” między nami w naszych małych i wielkich środowiskach, to dzięki Bożej łasce tak być nie musi. Niech dzisiaj, z tego miejsca, gdzie 25 lat temu stał św. Jan Paweł II, popłynie w naszą diecezję oraz w Polskę wołanie do Ojca Niebieskiego: Ojcze spraw, aby byli braćmi i siostrami, aby byli jedno.
„Życia wiecznego w czasie przyszłym”
Pierwsze i ostatnie słowa dzisiejszej Ewangelii dotyczą „życia wiecznego”. „Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”(Mk 10, 17) – pyta człowiek Jezusa. A Jezus odpowiada, że życie wieczne osiąga się nawiązując i rozwijając najważniejszą relację w swoim życiu, relację z Nim. Od odkrycia tej prawdy rozpoczyna się i do niej zmierza nasze chrześcijańskie życie. „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17, 3). To jest także misja naszego Kościoła. Aby ludzie poznali, dzięki Kościołowi, Boga jedynego i prawdziwego jako Ojca oraz poznając Jego Syna, Jezusa Chrystusa, w Nim stali się nawzajem braćmi i siostrami.
Kochani, Bracia i Siostry, nasz Kościół ma swoje problemy: jest szereg spraw do załatwienia, wiele jest też prawdy do odkrycia oraz ran do zagojenia, krzywd do zadośćuczynienia, win do przebaczenia oraz zerwanych relacji, które wymagają pojednania. To prawda. Tym trzeba się zająć i wciąż zajmować, ponieważ jesteśmy Kościołem w drodze. Zapewne nie da się uniknąć błędów, pomyłek, słabości, upadków, grzechów, nawet zgorszenia – chociaż dzięki łasce Bożej i naszej duchowej rozumnej pracy może ich być jak najmniej.
Kościół nie może stawać się bardziej korporacyjną organizacją, której celem jest wypracowanie comiesięcznego zysku niż wspólnotą bliskich sobie ludzi, którzy idąc tą samą drogą uświadamiają sobie, że jednak łączy ich więcej niż dzieli, oraz, że bardziej opłaca się budować most – nie tylko śląsko-zagłębiowski - łączący dwa brzegi rzeki, niż wznosić zasłaniający wszystko mur. Kościół nie może stać się urzędem, który zza biurka oceniać będzie rzetelność naszych duchowych praktyk, pomijając relacyjność spotkania i prawdziwy fizyczny kontakt. Nie może także zostać sprowadzony do pozycji supermarketu z kasą fiskalną, w której dokonuje się płatności za otrzymany produkt czy usługę.
Papież Franciszek wielokrotnie powtarza: „Być może mamy naprawdę wiele pięknych pomysłów na reformę Kościoła, ale pamiętajmy: adorowanie Boga i miłowanie braci Jego miłością to wielka i odwieczna reforma". Mamy od Jezusa powierzoną misję – aby ludzie dzięki nam poznali Boga jako Ojca i w Chrystusie poznali siebie wzajemnie jako siostry i bracia. Aby Kościół jednoczył ludzi z Bogiem i jednoczył ludzi ze sobą.
Święty Jan Paweł II wołał, tutaj w Sosnowcu: „Człowiek potrzebuje świadectwa o Bożej obecności! Dziś człowiek, szczególnie człowiek pracy, potrzebuje Kościoła, który z nową mocą o tym zaświadczy. Zmieniają się czasy, zmieniają się ludzie i okoliczności, rodzą się nowe problemy. Kościół nie może tych zmian nie dostrzegać, nie może nie podejmować wyzwań, jakie pojawiają się wraz z nimi. Człowiek jest pierwszą i podstawową drogą Kościoła, drogą jego codziennego życia i doświadczenia, posłannictwa i trudów” (św. Jan Paweł II, Sosnowiec, 15. 06. 1999 r).
Pierwszorzędny patron naszej diecezji, św. Brat Albert, tak Kościół rozumiał i cudownie go świadectwem swego życia tak kształtował. Dzisiaj – jak powiedział papież Franciszek na zakończenie pierwszej części ostatniego synodu - „jesteśmy wezwani do marzenia o (…) Kościele będącym sługą wszystkich, sługą najmniejszych. O Kościele, który nigdy nie domaga się dobrego sprawowania, ale przyjmuje, służy, miłuje. O Kościele otwartych drzwi, będącym portem miłosierdzia" (Franciszek, Msza św. na zakończenie synodu. Watykan, 29.10.2023).
Takim Kościołem chcemy być, chcemy się stawać. "Dziś nie widzimy jeszcze pełnych owoców tego procesu, ale z dalekowzrocznością możemy spojrzeć na horyzont, który otwiera się przed nami: Pan będzie nas prowadził i pomagał nam być Kościołem bardziej synodalnym i misyjnym, który wielbi Boga, a także służy kobietom i mężczyznom naszych czasów - wychodząc, aby nieść wszystkim pocieszającą radość Ewangelii"(Tamże).
+ Wasz biskup Artur