Marsz dla Życia i Rodziny (wywiad - cz. II)
W niedzielę 18 września ulicami Sosnowca po raz kolejny przeszedł Marsz dla Życia i Rodziny. W wydarzeniu organizowanym przez Diecezjalne Centrum Służby Rodzinie i Życiu w Sosnowcu wzięli udział wierni naszej Diecezji, którzy zamanifestowali wyznawane przez siebie wartości, m.in. potrzebę ochrony życia poczętego oraz ideę rodziny opartej na związku mężczyzny i kobiety.
O rodzinie i jej roli w wychowywaniu młodego pokolenia rozmawiamy z Agnieszką i Jarosławem Krajniewskimi, formującymi się od 28 lat na drodze neokatechumenalnej, rodzicami pięciorga dzieci.
Ks. Przemysław Lech: Hasłem tegorocznego Marszu były słowa Mama i Tata – najlepsi wychowawcy świata. Dlaczego obecność zarówno kobiety, jak i mężczyzny jest tak ważna w procesie wychowawczym dziecka?
Jarosław Krajniewski: Myślę, że my to tak naprawdę wciąż jeszcze odkrywamy. Patrząc historycznie, w różnych kręgach kulturowych rola matki i ojca była zupełnie inna. Matka zajmowała się kiedyś małymi dziećmi, a ojciec przejmował tę rolę, gdy syn przekroczył np. 7 rok życia. Dzisiaj podchodzimy do tego inaczej. Obecność obojga rodziców jest ważna od samego początku, nawet już przed urodzeniem dziecka. Wiemy, że dziecko reaguje na otaczający je świat właściwie od samego poczęcia, więc chociażby głos ojca może dotrzeć do dziecka już na tym etapie życia.
Agnieszka Krajniewska: Mężczyźni coraz częściej uczestniczą też w porodach. Jest to również pewien sygnał, że ojcowie chcą już od samego początku być zaangażowani i potrzebni. Jest to ważne dla kobiety i dziecka, ale przede wszystkim dla mężczyzny, aby od samego początku być ze sobą razem i brać odpowiedzialność za życie.
Na czym polegają wychowawcze role matki i ojca?
Jarosław: Świat kobiety to przede wszystkim świat uczuć. Jest bardziej wrażliwa, świadoma tego co czuje i umie to przekazać dziecku, niezależnie od jego płci. Wychowanie religijne to też sfera, którą w większości biorą na siebie kobiety, zwłaszcza babcie. Natomiast ojcowie są tutaj zwykle dość wycofani. Widać to zwłaszcza w kościele.
A jakie jest Państwa doświadczenie w tej kwestii?
Jarosław: My osobiście staramy się podchodzić do tego inaczej. Mamy doświadczenie formacji we wspólnocie neokatechumenalnej. Podczas niedzielnych laudesów, czyli rodzinnej modlitwy porannej wokół stołu, to ojciec prowadzi tę liturgię domową.
Z kolei podczas liturgii wspólnoty neokatechumenalnej istnieje funkcja didaskala. To ktoś, kto ma możliwość prowadzenia dialogu z dziećmi obecnymi na liturgii np. na temat czytań biblijnych lub bieżącego okresu liturgicznego. A więc tutaj tę rolę wtajemniczania i wychowywania w wierze podejmuje mężczyzna. My podkreślamy tę rolę mężczyzny w rodzinie i we wspólnocie, bo jesteśmy przekonani o jego znaczeniu nie tylko w materialnym, ale i duchowym życiu rodziny.
Czy rzeczywiście tak jest, że o ile kobieta spontanicznie odnajduje się w macierzyństwie, o tyle mężczyzna musi się uczyć ojcostwa?
Agnieszka: Myślę, że to, co dziś na nowo się odkrywa, a dzieje się to często właśnie przez Kościół i różne wspólnoty w Kościele, to odkrywanie roli ojca. Ale żeby to było możliwe, nierzadko to kobieta musi trochę „odpuścić” i „wycofać się”. Nie jest to łatwe, ponieważ dziś relacje kobiet i mężczyzn są partnerskie: wiele rzeczy, które kiedyś robili mężczyźni, dziś robi kobieta i na odwrót. I myślę, że to nie jest złe. To naturalna konsekwencja przemian społecznych.
Myślę, że kobiecie w wielu sprawach jest po prostu łatwiej, ponieważ rządzi nami fizjologia i biologia. Mamy niesamowity organ, którym jest macica. Ten organ i wszystkie hormony, które nakierunkowują kobietę na ochronę życia w sposób naturalny, to bardzo wielki dar od Boga, z czym kobiety czasami niepotrzebnie się kłócą. Kobiecość jest naszym bogactwem i na tym co kobiece powinnyśmy się skupić. Dziś kobieta zabiera się za to co męskie i za to co kobiece, co rodzi nierzadko jej frustrację, a równocześnie – wycofanie mężczyzny.
Co więc może być szczególnym atutem ojca rodziny?
Agnieszka: Mężczyzna może świetnie wypełniać zadania rodzicielskie i wychowawcze. Ze swoim charakterem, bez tych emocji, które żywi kobieta, potrafi tak „zadaniowo” bardzo wiele zrobić dla dzieci i dla domu i być prawdziwą pomocą dla kobiety. Mężczyzna w życiu dziecka jest nieoceniony. Znamy przykłady świętych, którym tę świętość wymodliły matki. Natomiast być może o wiele krótsza byłaby droga do świętości, gdyby mieli obraz ojca, który się modli, który ukorzy się przed Bogiem, który umie przyznać się do bezsilności, który potrafi z pokorą powiedzieć, że ma nad sobą jeszcze innego Szefa, niż tego w pracy – Boga Ojca.
Badania wykazują, że tam, gdzie w rodzinie jest wierzący ojciec, który daje świadectwo, tam dzieci prędzej odnajdują drogę do Boga Ojca.
Dziękuję za rozmowę i włączenie się w organizację tegorocznego Marszu dla Życia w Sosnowcu.
rozmawiał: ks. Przemysław Lech