O "Solidarności" z bp. Jerzym Maculewiczem (wywiad)
11 września obchodziliśmy 41. rocznicę podpisania Porozumienia Katowickiego, przesądziło o powstaniu NSZZ „Solidarność” jako jednolitego, ogólnopolskiego związku zawodowego. Mszę świętą w ramach obchodów rocznicowych odprawił w dąbrowskim Sanktuarium św. Antoniego bp Jerzy Maculewicz, administrator apostolski w Uzbekistanie.
Co ciekawe, to ostatni polski biskup, którego mianował jeszcze św. Jan Paweł II. Bp Maculewicz w rozmowie z Biurem Prasowym Diecezji Sosnowieckiej wspomina czasy tworzenia się i działalności duszpasterstwa ludzi pracy Huty Katowice.
Ks. Przemysław Lech (Biuro Prasowe): - Księże Biskupie, jak wyglądały początki duszpasterstwa ludzi pracy tu u franciszkanów na dąbrowskim Gołonogu?
Bp Jerzy Maculewicz (Administrator Apostolski w Uzbekistanie): Prawdopodobnie na początku lat osiemdziesiątych tu „na Górce” rozpoczęły się Msze za Ojczyznę, których idea zrodziła się po wyborze Jana Pawła II na papieża. I to był taki pierwszy bodziec, który sprawił, że właśnie w tej parafii zaczęło się tworzyć duszpasterstwo ludzi pracy. Proboszczem był wówczas o. Wojnar OFM. W stanie wojennym, gdy wybuchł strajk na Hucie Katowice, nasi franciszkanie posługiwali i wspierali robotników.
I tak „na Górce” stworzyło się środowisko nieoficjalnych spotkań „Solidarności”, zwłaszcza osób pracujących na Hucie Katowice. W tym czasie zacząłem również i ja działać w tym duszpasterstwie i poznawać ludzi, którzy działali w Związku
Jaki charakter miały spotkania w ramach duszpasterstwa pracujących?
Ważnym elementem tego duszpasterstwa był z pewnością tzw. Latający Uniwersytet. W tamtym czasie profesorowie różnych uczelni, przyjeżdżali z konferencjami i wykładami do kościołów lub nawet do domów prywatnych. Mówili o ideach wolnościowych, historii Polski, stwarzali okazje do dyskusji o przyszłości Polski: o tym co i jak możemy zmienić, jak powinniśmy działać.
Oczywiście w tym okresie rozprowadzano też podziemną literaturę, ja też ją otrzymywałem, przekazywałem potem innym. W tym czasie takie duszpasterstwa ludzi pracy powstały także w Zagórzu oraz w Sosnowcu, o ile dobrze pamiętam w parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP na Sielcu. Tam m.in. poznałem się z Danielem Podrzyckim, który założył później „Solidarność-80”, a potem niestety nieszczęśliwie zginął. Pamiętam także spotkanie ze znanym wówczas opozycjonistą – Henrykiem Wujcem.
Jakie tematy poruszaliście w duszpasterstwie, oprócz tych społecznych i naukowych?
To co utkwiło w mojej pamięci, to rozmowy o takim chrześcijańskim sposobie podejścia do komunistów. Pojawiały się pytania, na ile powinniśmy ich nienawidzić i zwalczać, a na ile wybierać drogę dialogu. Pamiętam, jak dyskutowaliśmy o tym w mieszkaniu jednego z kolegów i dochodziliśmy jednak do tego wniosku, że niezależnie od tego jak bardzo się różniliśmy z ówczesną stroną rządową, to nigdy to nie powinno prowadzić do nienawiści.
W tym myśleniu podtrzymywał nas ks. Jerzy Popiełuszko. Byłem jednym z tych, który wziął osobisty udział w jego pogrzebie. Pamiętam tłumy ludzi na tym pogrzebie, kiedy staliśmy tam ściśnięci, a do kościoła na Żoliborzu, gdzie ks. Jerzy posługiwał, można się było dostać dopiero po skończonych uroczystościach.
Mimo smutku, który nam wówczas towarzyszył, czuliśmy także atmosferę budującą: tak wielu nas było! Przecież to były czasy wszechobecnego strachu. Myśmy wiedzieli, że nas inwigilują. Milicja wciąż chodziła do moich sąsiadów, wypytywali ich o coś. Zachęcano mnie, aby pójść kiedyś do IPN i poczytać, co i kto o mnie mówił, ale mnie nigdy to nie interesowało.
Czy zachował Ksiądz Biskup w pamięci jakieś wydarzenie z tamtego czasu?
Pamiętam, miałem wtedy Fiata 126p i zaproponowano mi przewiezienie w nowe miejsce elementów nielegalnej drukarni. Nie chciałem jednak tego zrobić. Oczywiście z jednej strony był to pewnie lęk, ale z drugiej też była świadomość, że jestem śledzony, bo już wtedy byłem wymieniany jako jeden z kierownictwa duszpasterstwa pracy.
Jak mi mówiono, jeden z donosicieli, podał również moje imię w gronie czteroosobowego kierownictwa duszpasterstwa. To były takie czasy…
Jak w tym trudnym okresie kształtowała się u Księdza Biskupa myśl o wejściu na drogę zakonną?
Byłem ministrantem, służyłem podczas tych Mszy za Ojczyznę w kościele św. Antoniego, uczestniczyłem w duszpasterstwie ludzi pracy i był to taki czas, kiedy duchowo wzrastałem, myślałem o powołaniu.
Pamiętam taki moment, kiedy jeden ze związkowców po strajkach na Hucie otrzymał bardzo wysoki wyrok 4,5 roku więzienia. Wtedy jego najmłodszy syn miał mieć I Komunię Świętą. Poszedłem do nich wieczorem, żeby porozmawiać z tym kolegą. Ja wtedy przeżywałem taki okres, gdy prosiłem Pana Boga o światło, jaka jest moja droga powołania. Wielu uważało, że powinienem zostać księdzem.
I ten syn, który miał iść do Komunii podchodzi w czasie mojej rozmowy z jego tatą, patrzy na mnie i mówi: „A dlaczego pan nie jest księdzem?” I to było takie pierwsze moje poruszenie, kiedy zrozumiałem, że być może to pytanie zadał mi sam Bóg przez usta tego chłopca.
Długo rozeznawałem powołanie, bo dopiero w wieku 34 lat wstąpiłem do zakonu, wcześniej prawie 12 lat pracowałem, 2,5 roku byłem w wojsku i dopiero potem wstąpiłem do zakonu. Po czasie jednak widzę, że wszystkie te lata przed zakonem, praca, wojsko, relacje z ludźmi – bardzo mi pomogło w wielu rzeczach.
Potem Pan Bóg tak wszystkim pokierował, że w 4 lata po święceniach zostałem wikariuszem franciszkańskiej prowincji krakowskiej, 5 lat po święceniach zostałem asystentem generała zakonu ds. Europy Wschodniej – moja mama była Rosjanką, więc jestem w połowie Polakiem, a w połowie Rosjaninem – a po 9 latach od święceń zostałem biskupem.
Także myślę, że Pan Bóg na pewno miał swoje plany. I teraz już ze spokojem na to wszystko patrzę.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
rozmawiał: ks. Przemysław Lech
BIOGRAM
Bp Jerzy Maculewicz urodził się 30 maja 1955 r. w Daszewie (były ZSRR, obecnie teren Ukrainy), jako syn ojca Polaka, Stanisława i matki Rosjanki, Serafiny Kolcowej.
Po dwóch latach spędzonych w Norylsku (północna Syberia), gdzie został ochrzczony przez jezuitę o. Waltera Ciszka, w 1957 r. wraz z rodzicami i starszym bratem przeprowadził się do Polski. Tu uczęszczał do szkoły, kończąc Technikum Energetyczne w Sosnowcu. Pracował jako elektryk w zakładzie PKP w Katowicach, a potem, po ukończeniu służby wojskowej w Tarnowskich Górach i Zakopanem, w zakładach chemicznych w Dąbrowie Górniczej-Ząbkowicach. Podczas tych lat nieprzerwanie uczestniczył w życiu Kościoła: był ministrantem, angażował się w działalność polskiego ruchu młodzieżowego Światło i Życie, a następnie wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym.
W 1989 r. wstąpił do krakowskiej prowincji franciszkanów. Nowicjat odbył w Kalwarii Pacławskiej. Profesję wieczystą złożył w 1994 r. Rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne w Krakowie, a ukończył je w Rzymie, na franciszkańskim Wydziale św. Bonawentury, finalizując je licencjatem z chrystologii. Święcenia kapłańskie przyjął w 1996 r. w Krakowie.
W latach 1997-2000 pracował w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach k. Oświęcimia, i przez dwa lata wykładał mariologię w krakowskim Wyższym Seminarium Duchownym oo. Franciszkanów.
Na Kapitule Prowincjalnej w roku 2000 został wybrany wikariuszem i sekretarzem swojej prowincji, a rok później na Kapitule Generalnej asystentem generalnym zakonu ds. Europy Wschodniej. W tych latach (2001-2005) wizytował nieprzerwanie wszystkie rejony zakonu, które podlegały jego jurysdykcji, łącznie z misją sui iuris w Uzbekistanie, powierzoną krakowskim franciszkanom.