Olkusz: odpust ku czci św. Jana Kantego w Bazylice
20 października 2021 w olkuskiej Bazylice pw. św. Andrzeja Ap. obchodzony był Odpust ku czci św. Jana Kantego – profesora akademii krakowskiej i przez pewien czas także proboszcza olkuskiego. Uroczystej Eucharystii odpustowej o godz. 17.00 przewodniczył ks. dr Lucjan Bielas z archidiecezji krakowskiej, głoszący również kazanie.
Sprawował on Mszę Św. za wszystkich parafian, a także za zmarłych kapłanów i zmarłych parafian. W koncelebrze Eucharystii udział brali także ks. proboszcz Mieczysław Miarka i ks. Jan Pietraszewski. Przybyło wielu wiernych, także dzieci i młodzież, wśród której znajdowały się osoby przygotowujące się do przyjęcia Sakramentu Bierzmowania.
Przed Mszą Św. odmówiono modlitwę różańcową, śpiewaną przez Męski Chór Parafialny pod dyrekcją Jana Kućmierczyka. Chór wzbogacał śpiewem także uroczystą Eucharystię odpustową, wraz z organistą Maciejem Semlą, grającym z okazji święta parafialnego na siedemnastowiecznych organach Hansa Hummla.
Czasy św. Jana z Kęt
W kazaniu ks. dr Lucjan Bielas przedstawił postać Świętego Jana Kantego „wczoraj i dziś”. Zauważył tu na początku: - Aby sprostać temu (tematowi), ruszyłem w Kraków – ten Kraków, w którym żył Św. Jan z Kęt. Znamy Rynek krakowski. Wiemy, że schodzi się w dół, w podziemia i tam się nagle znajdujemy w Krakowie z czasów Jana z Kęt (Muzeum Krakowa – Rynek Podziemny – przyp. wt). Bo dziś płaszczyzna Rynku jest ok. trzech metrów wyżej niż początki Rynku. I tak się można znaleźć wtedy - w dobrze przygotowanym muzeum - w tej rzeczywistości tamtego Krakowa. Chciałem przed przyjazdem tutaj pooddychać tamtym, starym Krakowem. Bo ten dzisiejszy Kraków jest zupełnie inny niż tamten.
Kim, w takim razie, był Jan z Kęt i czego ja się dzisiaj mogę od niego nauczyć? Ażeby odpowiedzieć sobie na pytanie kim był, muszę wejść w tamte czasy. To wejście w podziemia Krakowa było tylko pewną częścią odpowiedzi. Postawiłem sobie pytanie, jak wyglądał wtedy świat, jak wyglądała Polska, jak wyglądał Kraków? …Sojusz z Litwą – i tworzy się poważna rzeczywistość dwojga narodów – Polski i Litwy – i król Władysław Jagiełło, mąż króla Świętej Jadwigi Andegaweńskiej (Św. Jadwiga była też równorzędnym królem – przyp. wt). A potem Warneńczyk, a potem Kazimierz Jagiellończyk.
To byli poważni „matadorzy” na tronie królewskim w Krakowie. To był świat najbliższej polityki, w której żył Święty Jan z Kęt. Rodzi się 24 czerwca 1390 roku. Żyje 83 lata, a więc „kawałek” tej rzeczywistości Krakowa i Polski przeżył. Jacy byli wtedy biskupi? Poważni. Jeden – Zbigniew Oleśnicki – to był poważny strateg i Kościoła, i polityki. Takie były czasy. Gdy chodzi o Uniwersytet Krakowski, to ci, którzy wtedy tam byli z Piotrem Wyszem (biskupem – przyp. wt). Dużą rolę odgrywał też Włodkowic w ówczesnym, przemieniającym się wtedy świecie nauki - nie tyko Polski.
A Polska otwarta jest z jednej strony na wschód, z drugiej na zachód. W tej wielkiej polityce ówczesnego świata mamy zdobycie Konstantynopola (1453) i konkretne zagrożenie tureckie, które sprawia, że powstają i pewne zmiany gospodarcze, ale też i rzeczywiste zagrożenie religijne, które płynie wtedy z południa - i mamy je po dzień dzisiejszy.
Kościół ówczesny – no, to była dopiero „jajecznica”. Kończy się niewola awiniońska papieży. Ale zaczynają się trudności z wyborem papieża. Mamy dwóch papieży. W pewnym momencie nawet trzech. Ogromna dyskusja w Kościele: - Który jest prawdziwy? - To była „jazda”. To, co mamy dziś w kościele, naprawdę, (w porównaniu) z tamtą sytuacją, to jest „duży pikuś”. Kościół był podzielony. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły. Powstawały próby, żeby to wszystko uregulować. Był pomysł, żeby sobór był ważniejszy od papieża - koncyliaryzm. Te tendencje znowu gdzieś tam odżywają. Były też wtedy próby synodu w Pizie – katastrofa (1409). W końcu – 1415 – Sobór w Konstancji – próba uregulowania tej sytuacji, która się, dzięki Bogu, udaje. To wszystko są czasy, w których żyje Św. Jan z Kęt. Czasy ogromnie napięte, gdy idzie właśnie o sytuację Kościoła.
I w tej przestrzeni również mamy już prawosławie – ten niesłychany konflikt rozdartego Kościoła, między zachodnim a wschodnim.
Kapłan wykładowca
- Św. Jan z Kęt ma bardzo ciekawe wykształcenie, kiedy się przypatrujemy jego drodze naukowej – kontynuował ks. Bielas - Po szkole (podstawowej) w Kętach, która musiała być na dość wysokim poziomie, zapisuje się na Uniwersytet Jagielloński, ma wtedy 23 lata. Stopień bakałaża. Później w 1418 roku zostaje magistrem filozofii. I objął wówczas stanowisko wykładowcy. To było wtedy stanowisko bezpłatne. Ale w tym czasie też przyjmuje święcenia kapłańskie, gdzieś między rokiem 1418 a 1421.
Nie znamy ani dokładnej daty, ani miejsca tych święceń. W każdym bądź razie, jako ten niewynagradzany wykładowca, musiał sobie jakoś życiowo radzić. Trochę jako posługa duszpasterska, ale też i prywatne lekcje, korepetycje. W 1421 roku, na prośbę Bożogrobców z Miechowa, Akademia Krakowska wysyła go w charakterze kierownika do tamtejszej szkoły klasztornej. Był tam 8 lat. Zadaniem jego było kształcenie kleryków zakonnych. Wolny czas spędzał na przepisywaniu rękopisów. To będzie takie zadanie, które on będzie sobie podejmował przez całe swoje życie. Przepisał ponad 18 tysięcy stron.
Pomyślałem sobie: chyba tyle nie skopiowałem, ile on przepisał. A przepisując różne dzieła – Ojców Kościoła, różne ważne – człowiek uczy się. O ile bardziej uczy się przepisując, niż kopiując (skopiuj – wklej, to nie jest żadna nauka). To było dla niego też pożyteczne, ale przez to mógł sobie i dorabiać finansowo, a te zarobione pieniądze bardzo mądrze umiał spożytkować. W roku 1429, gdy zwolniło się miejsce w kolegium Akademii Krakowskiej Jan z Kęt podejmuje dalsze studia - teologiczne.
Akademia Krakowska tworzyła się w tamtym czasie w niewielkie kolegia i dostać się tam było raczej trudno; ale gdy się ktoś już dostał - ci, którzy wtedy wykładali, żyli wspólnie prawie jak zakonnicy – była wspólna stołówka, wspólne życie; ale też mieli zagwarantowany byt. Św. Jan z Kęt oprócz tego pełni funkcję urzędu dziekańskiego i rektora kolegium większego; w każdym razie te studia teologiczne wydłużyły się u niego do 13-tu lat. Miał 53 lata kiedy uzyskał tytuł magistra teologii – co było równoznaczne z dzisiejszym doktoratem. I potem już będzie przede wszystkim wykładowcą – w tej przestrzeni uniwersyteckiej, ale w życiu, to będzie przede wszystkim kapłan.
Kapłan, który będzie to swoje kapłaństwo stawiał absolutnie na pierwszym miejscu. Kapłan, który będzie wielkim czcicielem Jezusa ukrytego pod postacią Chleba i Wina w Eucharystii. Kończąc zajęcia udawał się na adorację Najświętszego Sakramentu. To był kapłan, który był wielkim czcicielem Najświętszej Maryi Panny. Ale przede wszystkim kapłaństwo przekładał na życie.
Relacje - dawniej i dziś
- Otóż jest taka rzecz – kontynuuje ks. Bielas - Kiedy powstało miasto Kolonia, miało 12 bram. Kraków miał tylko 7 bram w murach miejskich. A oprócz tego Kolonia miała być takim wzorcem apokaliptycznym. I wtedy – w wiekach średnich – w tej Kolonii kazania głosił Albert Wielki. I Święty Albert, w tym powstającym wielkim mieście Kolonia, wziął sobie cykl siedmiu kazań – przez siedem dni, codziennie kazanie – na temat: co to znaczy - miasto wybudowane na górze? Bo wtedy tworzy się kultura miejska. Wcześniej było bardzo wiejskie wszystko. Ale kiedy już jakaś przestrzeń jest ogrodzona murami, kiedy już zaczynają się nowe relacje, kiedy jest coraz więcej pieniędzy, kiedy ta mała społeczność zaczyna się mądrze urządzać, kiedy jest rada miejska, kiedy jest biskup, kiedy buduje się katedry, kiedy ta mała społeczność zaczyna „obrastać” w pieniądze, kiedy rozwija się rzemiosło, kiedy rozwijają się uniwersytety, tworzy się zupełnie nowa rzeczywistość. To była taka rewolucja, jak u nas ta rewolucja medialna, która w tej chwili zaistniała. To był taki gigantyczny skok do przodu, również i w myśleniu ludzi. I Albert Wielki głosił tam wtedy kazania, stawiając sobie pytanie: - Co to znaczy miasto? – Mówi tak, że: - Odbiciem raju w mieście to nie są katedry, to nie są te klasztory. Odbiciem raju w mieście jest rynek. Dlaczego rynek? Dlatego, że tu wiara ludzi przekłada się na międzyludzkie relacje.
Pamiętamy co Pan Jezus powiedział - jak będzie nas sądził: - Byłem głodny, daliście Mi jeść, byłem spragniony, daliście Mi pić, byłem przybyszem, przyjęliście Mnie, byłem nagi, przyodzialiście Mnie. Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci Moich najmniejszych, Mnieście uczynili. - Jezus będzie nas sądził z tego, jak my naszą wiarę, naszą pobożność, nasze rączki złożone, oczka wzniesione do góry przekładamy na międzyludzkie relacje. Również te relacje w pracy. Tu nas będzie sądził.
Może człowiekowi wejść w „krew”, w nawyk dobro albo zło. Dobro może tak wejść w nawyk, że jestem dobry dla ciebie i to autentycznie, z serca, nawet się nad tym nie zastanawiam, po prostu jestem dobry, mam dla ciebie czas: - Potrzebujesz czegoś, proszę bardzo, oczywiście. – Normalne, trzeba pomóc. Ale zło może też wejść w nawyk: - A co mnie to obchodzi, a po co ja będę to robił?, głupi nie jestem, nie moja sprawa, nie moja „małpa”, nie mój „cyrk”, niech sobie radzi. – Zło też może wejść w nawyk.
I tu Albert Wielki powiedział: - Relacje. – I to jest to, co mnie wczoraj powaliło w podziemiach tego krakowskiego Rynku. Jeszcze raz sobie zobaczyłem: - Jejku, tam były wtedy kramy, rzemiosło, kowale byli, szewcy, młynarze, sukiennicy, krawcy… . To wszystko się działo, oni pracowali, te warsztaty były pootwierane. A dzisiaj idziesz do Krakowa i masz hotele, restauracje… . Turyści. Zupełnie inny świat - „kosmos”. Wtedy były te relacje w pracy. I między tym wszystkim byli zakonnicy i byli księża. I był ten Jan z Kęt. I było tam wtedy więcej takich świątobliwych mężów, którzy się tam przewijali. I Izajasz Boner, i Szymon z Lipnicy, i Michał Giedroyć, i Stanisław Kazimierczyk, i Świętosław Milczący… . Oni byli wtopieni w tą rzeczywistość. A dzisiaj…?
Bracia i Siostry, dla mnie to dzisiejsze święto jest wezwaniem do przemyślenia sobie mojej relacji do Was, do drugiego człowieka, mojej otwartości… .
Ale pytamy…, dlaczego dziś tak ogromny jest wpływ na nasze myślenie, bo nie tylko zniewala się nas w sposób finansowy (np. przez bogacące się w ostatnim czasie niektóre firmy internetowe – przyp.), ale jednocześnie mentalny. Patrzcie, jak wielu młodych ludzi odchodzi od Kościoła. – Przy tej okazji ks. L. Bielas pochwalił zgromadzoną licznie młodzież, że potrafi się jeszcze oprzeć tej całej fali odchodzenia od Kościoła: - Bo dziś jest tak ogromny nacisk, przez te możliwości multimedialne, na mózgi młodych ludzi, że po prostu można im próbować przemieniać Przykazania - kontynuował. - Logika miłości z Ewangelii (fragment z tego dnia – przyp. wt), logika zachowania się wbrew temu, co po ludzku byłoby opłacalne – takiego zachowania, jakie prezentował Św. Jan z Kęt, jest dzisiaj niszczona. Dlatego warto się dzisiaj zastanowić, co zrobić, aby się temu oprzeć… . Zarządzanie dzisiaj światem. Chcę być wolnym człowiekiem. I właśnie podoba mi się wolność, którą dziś daje mi Św. Jan z Kęt. Wolność, która była jego ogromnym zakorzenieniem w Chrystusie… . Jan z Kęt był tak zakorzeniony w Chrystusie – przez Eucharystię, przez Ewangelię, przez życie pełne miłości w tym ówczesnym Krakowie, będąc cały czas w kontakcie z tymi ludźmi, a szczególnie z tymi najbiedniejszymi – że wichry tego świata, które były podobne do tych wichrów, jakie mamy dzisiaj, nie zrobiły z niego „śmiecia”. Ja też nie mam innego wyjścia. Przy tych wszystkich konfrontacjach z tą współczesnością, mogę tylko zadbać o swoje wnętrze. O swoją wewnętrzną wolność, o swoje zakorzenienie w Chrystusie. Powierzyć Mu wszystko.
Kiedy Św. Teresa z Avila podejmowała się budowy jednego z klasztorów, mając zaledwie kilka guldenów, powiedziała kapitalnie (co też przyświecało zapewne Św. Janowi z Kęt): - Chrystus i ja stanowimy większość. – Choćby Wam tylko to jedno zostało z tego kazania, to warto, bo to daje nam ogromne poczucie bezpieczeństwa: Chrystus i ja stanowimy większość.
* * *
Ks. dr Lucjan Bielas przewodniczył także Procesji Eucharystycznej wokół kościoła oraz modlitwom przy ołtarzu Św. Jana Kantego wewnątrz bazyliki (m.in.: Litanii do Św. Jana Kantego), kończąc je błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem. Odśpiewano też uroczyste: „Ciebie Boga wysławiamy”. W Procesji, jak i w odmawianiu modlitw uczestniczyli m.in. księża koncelebransi oraz ks. Stefan Rogula, ks. Robert Żwirek, ks. Zenon Ptak, ks. Grzegorz Woszczek oraz Siostry Zakonne pracujące przy parafii; a także asysta, służba liturgiczna ołtarza i licznie zgromadzeni wierni.
oprac. tekstu i zdjęcia Tomasz Wilczyński