Pielgrzymka Olkuska: podsumowanie III dnia
- Trzeci dzień pielgrzymki pod względem fizycznym nie był wymagający. Jest jednak ważny pod względem duchowym. Bardzo dużo osób się wtedy spowiada - powiedział ks. Grzegorz Woszczek, wicedyrektor sosnowieckiej pielgrzymki.
Trzeci dzień pielgrzymki rozpoczął się wyjściem pielgrzymów z Łutowca o 8:00. 6 km dalej - w Trzebniowie miał miejsce sakrament pokuty i pojednania, Msza św. i procesja z Najświętszym Sakramentem.
- Spowiedź w Trzebniowie corocznie trwa prawie 3 godziny. Spowiadać się można również w trakcie drogi. Nie raz ktoś jednak potrzebuje spokojnej, dłuższej rozmowy. I rzeczywiście, te spowiedzi taki mają wymiar - dużo głębszej, duchowej rozmowy - powiedział w rozmowie z Biurem Prasowym Diecezji Sosnowieckiej ks. Grzegorz Woszczek, wicedyrektor pielgrzymki.
Jak podkreśla, są osoby, które na tę spowiedź czekają cały rok.
- Czekają, na to, aby siąść przy księdzu i porozmawiać. W parafii, przy zwykłej spowiedzi nie ma na to tyle czasu. Stałe konfesjonały nie są tak bardzo dostępne dla każdej osoby, choćby dla kogoś, kto nie ma samochodu. To jest już wtedy problem. Ksiądz biskup również spowiada - powiedział ks. Grzegorz Woszczek.
Po zakończeniu procesji z Najświętszym Sakramentem pielgrzymi zjedli obiad na łące za Gorzkowem oraz dotarli na nocleg. Na polu namiotowym z Złotym Potoku miał również miejsce koncert orkiestry. Pielgrzymi tego dnia przeszli łącznie 16 km.
- Gdy byłam pierwszy raz na pielgrzymce - stwierdziłam, że już więcej na nią nie pójdę. To nie były pozytywne wrażenia. Odkryłam jednak, że służba innym pomaga. Odkrywa się nie tylko siebie, ale uczy to też pozbywania się własnego egoizmu. Od drugiej pielgrzymki już chodziłam jako muzyczna. Gdy trzeba coś zagrać, coś zaśpiewać - zapomina się o bólu nogi, czy kolana. Jest zadanie do wykonania. Wtedy o bólu się nie myśli. Ważniejsze jest to, żeby coś zrobić. Mam nadzieję, że jak Pan Bóg da, to jeszcze kilka, kilkanaście razy lub kilkadziesiąt razy pójdę. Jako muzyczna idę po raz ósmy - mówi Iza z Grupy Biało-Niebieskiej.
Jak podkreśla, pierwsza pielgrzymka była dla niej trudna.
- Byłam skupiona na sobie, na tym, że to mi jest źle, że to na mnie deszcz pada, mnie coś boli. Kiedy się okazało, że mogę służyć innym - ważniejsze okazało się to, co ja mogę zrobić dla kogoś. W życiu codziennym to doświadczenie pomaga, bo wiem, że skoro na pielgrzymce dałam radę - to tutaj też sobie poradzę. Możemy przełamywać swoje bariery i przełamywać siebie, wychodzić po za własną strefę komfortu i przełamywać siebie - tłumaczy Iza.
W pieszej pielgrzymce do Częstochowy uczestniczą także alumni Wyższego Sosnowieckiego Seminarium Duchownego Diecezji Sosnowieckiej w Częstochowie.
- Na pielgrzymce jestem po raz trzeci, pierwszy raz pielgrzymuje w takiej formie, gdzie jest nocowanie na polu namiotowym. Idziemy razem z Grupą Złotą. Dwa pierwsze dni były dla mnie bardzo wyczerpujące. Wczoraj złapał mnie skurcz i odcinka nie ukończyłem. Ale z drugiej strony jest to wspaniały czas na pogłębienie relacji z Panem Bogiem i tak tę pielgrzymkę przeżywam - jako czas rekolekcji w drodze. Mogę zawierzyć siebie, zawierzyć swoje powołanie i formację seminaryjną oraz modlić się w prywatnych i osobistych intencjach - mówi Artur Sulik, kleryk sosnowieckiego seminarium w Częstochowie.
tekst: Mikołaj Wójtowicz