Początek listopada: czas modlitwy i zadumy
Listopad. Grób. Cmentarz. Znicz. Kwiaty. Niewątpliwie te słowa narzucają naszym myślom skojarzenie z uroczystością Wszystkich Świętych. Czy oby właściwie? Po co gromadzimy się w miejscach spoczynku naszych zmarłych? Co tam robimy? Komu to potrzebne? I… jaki to ma sens? Przyjrzyjmy się więc treściom, które niosą ze sobą 1 i 2 listopada.
W jednym dniu
Uroczystość Wszystkich Świętych (1 listopada) przeżywana jest w Kościele jako radosne święto. Czcimy w nim tych wszystkich, którzy cieszą się już chwałą Nieba. Oglądają Boga twarzą w twarz. Wielu z nich zostało kanonizowanych, czyli oficjalnie ogłoszonych jako święci. Do tego aktu dochodzi po długim procesie, wielu badaniach prowadzonych na poziomie diecezjalnym, a następnie przekazywanych Stolicy Apostolskiej. Zwykle potrzebny jest jeszcze cud dokonany za przyczyną owego kandydata na ołtarze. Nie jest jednak przecież możliwe, aby wszystkim umierającym katolikom, którzy prowadzili dobre życie, Kościół przeprowadzał taki proces. A co z tymi, którzy odpokutowali już karę czyśćca? Kanonizowani święci to tylko niewielki odsetek (choć jest ich ok. 10 tyś.!) WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH.
Dlatego w tej jednej uroczystości chcemy uczcić tych wszystkich, którzy osiągnęli już wieczne szczęście w niebie. „W nim zgromadzeni nasi bracia i siostry wysławiają Boga na wieki. Do niego spieszymy pielgrzymując drogą wiary i radując się z chwały wybranych członków Kościoła, których wstawiennictwo i przykład nas umacnia” (Prefacja o Wszystkich Świętych). Wierzymy, że oni modlą się za nas, opiekują się i są z nami. Są dla nas żywymi przykładami w codzienności. My również możemy niejako „przenikać granicę śmierci”. Czynimy to zwłaszcza przez naszą miłość i modlitwę. Święci zaś już jej nie potrzebują. To oni modlą się za nas.
Idźmy na Mszę, potem na cmentarz
Na naszą modlitwę natomiast oczekują zmarli, którzy jeszcze pokutują w czyśćcu. Dniem pamięci o nich jest tzw. Dzień Zaduszny, czyli Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych (2 listopada). Choć Kościół codziennie modli się za wszystkich zmarłych, więc nie ma takich „za których nikt się modli”, to jednak w tym dniu szczególnie zachęca do pamięci o tych, którzy już odeszli. Przypomina, że powinniśmy przyjść im z pomocą przez udział we Mszy świętej i zgromadzenie się przy ich grobach na wspólnej modlitwie. Na cmentarz przynosimy zwykle znicze i kwiaty. Nie zapominajmy, że są to symbole - bardziej potrzebne nam, niż im. Zapalony znicz to znak światła Chrystusa - zgodnie ze słowami z Apokalipsy o Nowym Jeruzalem: „Miastu nie trzeba słońca ni księżyca, by mu świeciły, bo chwała Boga je oświetliła, a jego lampą - Baranek” (Ap 21, 23). Kwiaty natomiast symbolizują życie, które rozkwita w Bogu (stąd kompletnym niezrozumieniem jest przynoszenie na groby sztucznych kwiatów). Grób bliskich zmarłych to miejsce pamięci o nich i modlitwy za nich. Nie jest on na pewno miejscem towarzyskich spotkań z rodziną, przyjaciółmi i znajomymi; wzajemnych żartów i rozmów o wszystkim - tylko nie o wieczności.
Miłość nie przemija
Św. Paweł pisze na koniec „Hymnu o miłości”: „trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1 Kor 13, 13). Brewiarzowy hymn pomaga w interpretacji tych słów: „Wszystko przeminie, gdy nadejdzie wieczność, wiara się skończy, a nadzieja spełni; miłość zostanie, by się ciszyć Tobą, w Twoim królestwie” (Liturgia Godzin, t. IV, s. 502). Miłość nie przemija - nie kończy się. Ona przekracza śmierć. Jest wieczna. Dlatego ciągle kochamy naszych zmarłych i okazujemy im miłość zwłaszcza przez modlitwę, wypominki, ofiarowanie odpustów, własnych cierpień i ofiar, a przede wszystkim składając w ich intencji Mszę Świętą - Ofiarę Jezusa Chrystusa.
Pamiętajmy o naszych zmarłych nie tylko przy okazji listopadowych świąt. Bo prawdziwa „miłość nigdy nie ustaje” (1 Kor 13, 8).
Ks. Łukasz Tkaczyk
Parafia św. Archaniołów
Gabriela, Michała i Rafała
w Czeladzi-Piaskach