Przyjąć swoje życie
„Powiedzenie Panu „tak”, to odwaga by przyjąć życie takim jakie jest, wraz z całą jego kruchością i małością, a często nawet ze wszystkimi jego sprzecznościami i brakiem sensu (…). Oznacza przyjęcie naszej ojczyzny, naszych rodzin, naszych przyjaciół takimi jakimi są, także z ich słabościami i małostkowością”. Te słowa papież Franciszek skierował w sobotę 26 stycznia do młodych, zgromadzonych na Światowych Dniach Młodzieży w Panamie.
Następca Piotra wskazał tę postawę jako godną naśladowania, gdyż jest to postawa Miłości, postawa samego Jezusa. To On bierze w ramiona chorych, zranionych na ciele i na duszy, skrzywdzonych własnym grzechem. Papież dodaje także: „Dlaczego [Chrystus tak czyni]? Ponieważ tylko to, co się miłuje może być zbawione. Nie można zbawić kogoś, nie można zbawić sytuacji, jeśli nie miłujesz jej. Tylko to co się miłuje może być zbawione”.
Wzór w Maryi
W swoim przemówieniu Ojciec Święty stawia nam za wzór Maryję. Maryję, która odpowiada „tak” na Boże wezwanie i przez tę odpowiedź bierze udział w historii Miłości. Bo czy nie historią Bożej Miłości są losy Izraela opisane w Starym Testamencie, czy nie o Miłości świadczy obietnica Mesjasza, który przyjdzie wyzwolić Naród Wybrany, czy nie dowodem Miłości jest posłanie na świat własnego Syna, by odkupił ludzi. Lecz tak jak miłość wiąże się z niebezpieczeństwem odrzucenia i zranienia, tak w historii Bożej Miłości jest obecne cierpienie i krzyż.
(Nie) uciekaj przed krzyżem
Ostatnio przeczytałam w jednej z książek bp. Grzegorza Rysia, że przed krzyżem trzeba uciekać. Uciekać ile się da, bo i tak przyjdzie moment, kiedy krzyż nas „dopadnie”. Czas krzyża. Kiedy już nie da się uciec. I wtedy właśnie staniemy przed wyborem: czy przyjmuję to, co się dzieje i spotykam się z Jezusem na krzyżu, czy to odrzucam. Mam wrażenie, że refleksja bp. Rysia wspaniale koresponduje ze słowami skierowanymi do młodych przez papieża. Ale co to znaczy? Co to znaczy przyjąć życie jakim jest? Co znaczy to „nieuciekanie” przed krzyżem? Pan Jezus krzyż przyjmuje w milczeniu, nie urągając i nie złorzecząc nikomu. Nie narzeka. Idzie. Wie, że tak trzeba. Również Maryja przyjmuje cierpienie Syna w ciszy. Nie dlatego, że Go nie kocha, ale dlatego, że Mu ufa. Ufa, że to część Bożego planu, że to ciąg dalszy owego „tak”, które powiedziała trzydzieści trzy lata wcześniej. I jest mu wierna.
Weź udział w historii Miłości
Klucz do przyjęcia krzyża, przyjęcia życia takim jakim jest, to miłość. Bóg nas zaprasza, tak jak Maryję, do wzięcia udziału w historii Miłości.
Pan mówi do nas: Kochaj! Kochaj ten świat dookoła Ciebie, choć błądzi! Tylko miłość może go zmienić, naprostować, uratować! Kochaj ludzi, z ich ułomnościami, z ich grzechami, potknięciami! Tylko miłość da im siłę do zmiany! Kochaj trudne sytuacje, a raczej kochaj w trudnych sytuacjach: ludzi, którymi musisz się zaopiekować, których musisz prosić o pomoc, kochaj Mnie, choć nie rozumiesz dlaczego cię doświadczam.
To poszerza serce, nasze i innych. To pozwala być szczęśliwym, choćby wszystko się waliło. Bo krzyż przyjdzie, „dopadnie” nas… najbardziej nie w porę i najbardziej bolesny, bo nasz i nikt go za nas nie poniesie, ale powiedzieliśmy „tak” Bogu, zdecydowaliśmy się przyjąć to co dla nas ma. I On nas nie zostawi, On cały czas będzie… na tym samym krzyżu. A krzyż niesiony z miłością zakwita na życie wieczne.
Anna Chlebica
Dąbrowa Górnicza
Instytytut Psychologii UŚ