Rok Rodziny: Kryzysy małżeńskie (wywiad)

Data dodania: 2021.05.02

Przeżywamy w Kościele Rok Rodziny. To okazja do ponownego odkrywania piękna życia małżeńskiego i rodzinnego. W naszej pierwszej rozmowie poruszyliśmy kwestię Dialogu i komunikacji w małżeństwie. Dziś przychodzi nam się zmierzyć z kolejnym tematem. Chcemy porozmawiać o kryzysach małżeńskich i rodzinnych z ks. dr. Rafałem Pietruszką – psychologiem, psychoterapeutą i socjoterapeutą, który posługuje w Diecezjalnym Centrum Służby Rodzinie i Życiu w Sosnowcu.

 

Ks. Przemysław Lech (Biuro Prasowe): Czym jest kryzys? Jak należy rozumieć to słowo w kontekście relacji rodzinnych?

Ks. dr Rafał Pietruszka (Centrum Służby Rodzinie i Życiu w Sosnowcu): Myślę, że kryzys jest jakimś trudnym doświadczeniem emocjonalnym, które sprawia, że w życiu trzeba dokonać jakiejś zmiany swojego sposobu myślenia czy przeżywania. To tak najprościej.

Nie chodzi tu oczywiście o definicję naukową, ale o doświadczenie ludzi. Kryzys w relacji jest też mocno związany z  rodzajem rozczarowania się drugą osobą: mąż – żoną, żona – mężem. Może to też być rozczarowanie swoją rolą: ojca, matki, męża, żony.

- Najczęściej wydaje nam się, że tym źródłem kryzysu jest „ten ktoś inny”, „druga strona”…

Pewnie tak by się to chciało widzieć, że kryzysy małżeńskie pojawiają się, bo ktoś „jakiś jest”: moja żona jakoś się zachowuje, jakoś reaguje itd. Ale w rzeczywistości tak nie jest. Gdy pojawia się kryzys w relacji, to on pojawia się nie tylko dlatego, że ktoś „jakiś jest”, ale też dlatego, że ja „jakoś reaguję”. To jest mocno ze sobą powiązane: to, co ktoś robi i jak ja reaguję. Przyczyny kryzysu nie można szukać tylko po jednej stronie związku małżeńskiego.

Ważne jest też to, jakie znaczenie nadaję słowom, gestom czy reakcjom drugiej osoby. Bo ich prawdziwe znaczenie może być inne niż to, które im nadałem. To też może być źródło nieporozumień w relacjach. Podobnie jak kwestia mojego przeżywania drugiej osoby, uwarunkowanego często moją przeszłością, moim doświadczeniem życia. I oczywiście ja tego często kompletnie nie konotuję, nie zdaję sobie z tego sprawy, dopóki się ze sobą nie zmierzę. To wszystko pokazuje, że kryzys nigdy nie jest jednostronny.

Gdy pary przychodzą na konsultację, to bardzo dobrze to widać, że obwiniana jest najczęściej o zaistniałą sytuację ta „druga strona”. Słyszę wtedy: „to moja żona ma problem, bo ona robi to i to, a ja nie”, „ja się nie odzywam, a to on/ona robi wciąż awantury”. Ale to nie jest pełen obraz sytuacji. Jest on zawsze dużo bardziej złożony, niż to jak go widzą nawet sami małżonkowie.

- Papież Franciszek w Adhortacji "Amors laetitia" poświęconej tematyce rodziny pisze, że uzdrowienie kryzysu w rodzinie zaczyna się w momencie, w którym zgodzimy się na to, że musimy współpracować w rozwiązaniu problemu...

To jest bardzo dobra intuicja Papieża, być może wynikająca z tego, że jest z wykształcenia też psychologiem, o czym pewnie już teraz nie pamiętamy, bo to nie jest jakby istotą jego bycia Pasterzem Kościoła.

Kryzys, który się wydarza w małżeństwie, dzieje się w relacji. I dopóki np. w trakcie terapii ktoś stawia się tylko w roli ofiary i nie chce widzieć, że czasami też wchodzi w rolę sprawcy – to wtedy trudno terapeucie jest pomagać. Trzeba umieć dostrzegać w sobie tą „podwójność”.

Jeżeli ktoś żyje w przekonaniu, że jest idealnym mężem/idealną żoną i że robi wszystko dobrze – to wówczas bardzo ciężko o dialog. Dialog się wytwarza wówczas, kiedy osoby będące w relacji dopuszczają do siebie myśl, że „też mogłem coś źle zrobić”, co dla drugiej strony może być trudne.

- Można zatem powiedzieć, że pytanie o kryzys w małżeństwie nie brzmi „czy” a „kiedy”? Bo prędzej, czy później musi przyjść taki trudny emocjonalnie moment, który wymaga jakiejś zmiany. Jak się przygotować na taki moment?

No właśnie to bardzo ciekawe pytanie. Bo można zauważyć, że ludzie często wchodzą, zwłaszcza w te bliskie relacje, w sposób „życzeniowy”. I idealizując: „inni to przeżywają kryzysy, ale nie my”, „jesteśmy po kursie małżeńskim – wiemy już wszystko”, „mieszkaliśmy ze sobą przed ślubem, poznaliśmy się”. I pojawiają się w ich głowach trochę butne myśli, że mają gwarancję na to, żeby nie przeżywać kryzysu w małżeństwie.

Otóż nie jest to żadna gwarancja. Bo kryzys jest rozwojowy. Bo kryzys jest potrzebny w życiu, aby się rozwijać. To jest koncepcja rozwojowa Eriksona, który mówiąc o etapach rozwojowych, mówi tak naprawdę o tym, że rozwijamy się przez kryzys i jest to coś, co nam paradoksalnie pomaga, choć jest  bardzo trudne. Myślę więc, że nie da się przygotować do kryzysu. Być może wcale nie o to chodzi. Bardziej chodziłoby o to, aby w sobie zaakceptować kryzys – że on będzie. I to pomaga małżonkom z większym spokojem przyjąć pojawiający się kryzysową sytuację.

Niektórzy chcą mówić w ten sposób, że pierwszy kryzys przychodzi po 7 latach związku. Relacja małżeńska to nie algorytm matematyczny. Ten moment pojawienia się kryzysu bardziej mierzy się trudnymi wydarzeniami w życiu obojga, albo w wymiarze indywidualnym. Im więcej trudnych, konfliktowych sytuacji męża lub żony np. zawodowych, wychowawczych lub jakichś strat moralnych lub emocjonalnych, tym szybciej ten kryzys małżeński może się uaktywnić.

- Papież wymienia w "Amoris laetitia" wymienia takie 6 kryzysów, które są wspólne chyba dla każdego małżeństwa, stającego się na pewnym etapie rodziną, kiedy pojawią się dzieci. Papież mówi tutaj o kryzysie początków, kryzysie związanym z przyjściem dziecka, kryzysach wychowawczych, kryzysie dojrzewania dziecka, kryzysie „pustego gniazda” czy kryzysie zbliżającej się starości. Jak spojrzeć na to zjawisko?

To ciekawe, bo te momenty, które wymienił Papież, one mogą być „spustowymi” w doświadczeniu dwojga ludzi i potrafią  uruchamiać kryzys w relacji małżeńskiej i rodzinnej. Ale oczywiście nie musi tak być, bo to jest zawsze sprawa bardzo indywidualna.

Natomiast na pewno te sytuacje, które wskazuje Papież, nie są nam emocjonalnie obojętne. Czyli, mówiąc kolokwialnie, „to mi coś robi”, np. to mi coś robi, jako ojcu, że mam dziecko, że będąc do tej pory tylko dla swojej żony, muszę jako odpowiedzialny ojciec dzielić się swoją żoną z dzieckiem. Widać to choćby w kontekście czasu. Żona przestaje być dla męża tak „dostępna” jak wtedy, gdy dziecka nie było.

W kontekście doświadczanych trudności wychowawczych myślimy, że wiedza o wychowaniu dzieci, ich rozwoju i dorastaniu nas uchroni przed trudnościami. Ona jest z pewnością pomocna, ale nie gwarantuje tego, że nie wydarzy się coś, na co przygotowani nie byliśmy. Sytuacja zawsze jest w życiu bogatsza niż to co potrafimy przewidzieć i skontrolować swoim myśleniem.

To co jest ważne, w kontekście doświadczanych trudnych sytuacji to po pierwsze pozwolić sobie przeżywać, zarówno w relacji małżeńskiej, jak i w tym co się dzieje. A po drugie – rozmawiać o tym co trudne i zaskakujące. Dialog małżeński! Taki dialog, który jest przestrzenią wyrażania siebie, czyli z jednej strony, mówienia o tym, co jest we mnie trudne, a z drugiej strony, co jest w tobie trudne dla mnie.

Po trzecie, ważne jest wsparcie ze strony innych. My sobie nie radzimy z trudnymi sytuacjami małżeńskimi, bo jesteśmy uwikłani w jakiś sposób przeżywania i myślenia. To ciekawe doświadczenie pacjentów, którzy nie są zaburzeni, ale przychodzą w sytuacji kryzysu. I po kilku spotkaniach mówią do mnie: „Nigdy o tym w ten sposób nie myślałam!”

- Czyli tak jakby, spojrzenie kogoś innego na moje sprawy, może być uzdrawiające?

Tak, jest takie odciążające. To się wydaje banalne. Natomiast w relacji małżeńskiej, w której jestem 24h na dobę, popadamy czasem w takie schematy myślowe i przeżyciowe, że już samemu nie potrafimy z nich wyjść.

Dopiero jak „staniemy obok”, dopiero jak opowiemy swoją historię komuś – np. psychologowi – i ta osoba zwróci uwagę na coś, na co dotychczas nie mieliśmy w sobie takiego „focusa” emocjonalnego – wtedy się okazuje, że rzeczywiście się da! Że można sobie z tą trudną sytuacją poradzić, patrząc z innej perspektywy.

- Powiedzieliśmy o tym, że czasami są takie kryzysy, w których bardzo pożyteczne, a wręcz konieczne jest poproszenie o wsparcie kogoś z zewnątrz. Papież w "Amoris laetitia" w tym kontekście napisał, że "istnieje konieczność duszpasterstwa pojednania i pośredniczenia także za pomocą wyspecjalizowanych ośrodków konsultacyjnych, które winny powstać w diecezjach". W diecezji sosnowieckiej istnieje takie miejsce, w którym jest świadczona pomoc psychologiczna małżeństwom i rodzinom. Jak wygląda w praktyce Wasza misja?

Czasami, kiedy spotykam się na konferencjach z przedstawicielami innych ośrodków pomocowych, to dziwią się i mówią: „O, to w waszej diecezji jest taki ośrodek? Pracuje tam 8 psychologów?” To jest coś wyjątkowego, a jednoczenie mało docenianego.

Mam trochę takie poczucie, że ta nasza praca nie do końca jest zauważona i nie przedostała się w pełni do świadomości społecznej. W naszym, diecezjalnym Centrum Służby Rodzinie i Życiu pracuje 8 psychologów, którzy służą profesjonalną pomocą. Codziennie jest ich 2-3 do dyspozycji.

Pracujemy gównie w trzech obszarach: pomoc indywidualna, czyli konsultacje psychologiczne, wsparcie oraz psychoterapia indywidualna. Następnie pomagamy małżeństwom i rodzinom, czyli dajemy możliwość uczestnictwa w psychoterapii małżeńskiej i rodzinnej, gdy problemy dotyczą kwestii relacji małżeńskiej lub problemów wychowawczych z dziećmi w rodzinach.

Czasami zgłaszają się do nas pary małżeńskie ze swoimi problemami, ale w rozmowie udaje się rozeznać, że oprócz wsparcia dla pary potrzebna jest też np. pomoc indywidualna. I wtedy staramy się pomagać na tych dwóch poziomach małżeńsko i indywidualnie.

- Powiedzmy, że przychodzi do was małżeństwo z problemem do przepracowania. Jak wygląda wtedy taka pomoc osobom pozostającym w relacji?

Terapia małżeńska tym różni się od indywidualnej, że w terapii małżeńskiej jest zazwyczaj dwóch psychologów-terapeutów, czyli jest psycholog prowadzący oraz tzw. ko-terapeuta – w naszym ośrodku są to dwie panie psychoterapeutki. I spotykamy się parami: „team” terapeutyczny i „team” małżeński. Sesje trwają 1,5 h, czyli dłużej niż zazwyczaj i odbywają się w dynamice jednego spotkania na dwa tygodnie.

Podobnie pracujemy z rodzinami, czyli wtedy, gdy zgłaszają się do nas małżonkowie wraz z dziećmi lub konkretnym dzieckiem, które powiedzmy „stwarza” jakiś problem.

Trzeba podkreślić, że jesteśmy ośrodkiem profesjonalnym, ponieważ mamy zatrudnionego lekarza psychiatrę, który w razie potrzeby konsultuje naszych pacjentów. Pracujemy też pod tzw. superwizją, co jest dzisiaj już standardem w pracy. Czyli nie świadczymy pomocy tak „od siebie”, ale jest to pomoc profesjonalna.

- Czym jest superwizja?

To rodzaj analizy pracy terapeuty, która ma pomóc terapeucie prowadzić proces terapeutyczny, tak aby nie popełniał błędów. Superwizję przeprowadza ktoś „z zewnątrz” – psycholog, psychiatra, psychoterapeuta, który ma do tego odpowiedni certyfikat.

My mamy superwizję raz w miesiącu. Ona pozwala nam lepiej i wydajniej pracować i pomagać tym, którzy zgłaszają się do naszego ośrodka.

- Czy zgłaszają się do Was także osoby pozostające w związkach niesakramentalnych? Jak wówczas wygląda pomoc takim parom?

Tak, mamy takie zgłoszenia. Pomagamy wówczas tak samo, jak małżeństwom, ponieważ z perspektywy psychologicznej dla nas ważne jest pomaganie każdemu, niezależnie w jakim punkcie życia się znalazł. Takie osoby też pozostają w relacji, co prawda inaczej sformalizowanej, ale jest to relacja. Trzeba takim osobom pomóc, bo w ten sposób możemy też pomóc chociażby ich dzieciom.

Poprawa relacji w związku ma niebagatelny wpływ na dzieci. Dziecko jest zawsze „uwikłane” w system rodzinny. Naszym częstym doświadczeniem terapeutycznym jest to, że zgłaszane są nam problemy z dziećmi, ale w toku terapii okazuje się, że prawdziwy problem leży we wzajemnej relacji rodziców.

Przez to, że dziecko jest tym „najsłabszym ogniwem” systemu rodzinnego i np. rozwojowo nie potrafi jeszcze radzić sobie z emocjami, staje się często takim „rzutnikiem”, który wyświetla problem w rodzinie. Dziecko mocno „rezonuje” na problemy pojawiające się w relacji małżeńskiej. W dziecku pojawia się wówczas smutek, spadek nastroju, złość z którą sobie nie radzi – ono nie ma jeszcze wykształconych mechanizmów radzenia sobie z emocjami, tak jak dorośli.

Właśnie ze względu na to, a także ze względu na miłość bliźniego po prostu – staramy się pomagać każdemu, kto się zgłasza do Centrum.

- To na koniec prośba o taką podpowiedź dla małżonków i rodzin: co byś wskazał jako najbardziej pożyteczne, korzystne dla relacji w której pojawia się taka świadomość: „mamy kryzys”? Co dalej? Jaki powinien być kolejny krok, po takim nazwaniu rzeczy po imieniu?

Pewnie trudno jest dawać złote rady, ale wydaje się niezwykle ważne, aby mieć w sobie taką otwartość. Na czym to polega? Miałem okazję prowadzić rekolekcje dla małżeństw. Odnoszę się w nich do fragmentów Pisma Świętego, które opowiadają o początkach relacji Józefa i Maryi, kiedy Maryja dowiaduje się, że jest matką Syna Bożego.

Po ludzku jednak, w tym samym momencie, w związku Józefa i Maryi pojawia się pierwszy kryzys małżeński. Kryzys, gdyż Józef jest rozczarowany Maryją. On potem zrozumie to, co się wydarzyło. Ale w pierwszym doświadczeniu tak naprawdę przeżywa rozczarowanie. I na bazie tego właśnie fragmentu pokazuję uczestnikom rekolekcji: „Zobaczcie, na kartach Ewangelii jest opisany pierwszy kryzys małżeński. Więc w czym ty jesteś lepszy od Maryi i Józefa, że nie chcesz mieć kryzysu w swoim małżeństwie?”

Dlatego trzeba zachować taką otwartość w sobie, że prędzej czy później coś się zepsuje w naszym małżeństwie. Tylko chodzi o to, aby chcieć to naprawić. A nie wymieniać na nowe.

- Dziękuję Ci za – mam takie poczucie - bardzo pouczające spostrzeżenia dotyczące kryzysów małżeńskich. Miejmy nadzieję, że pomogą one parom przeżywającym kryzys małżeński, a także tym, których być może jeszcze czeka to doświadczenie. Szczęść Boże w tej, tak bardzo potrzebnej, misji, którą realizujesz jako ksiądz i jako psycholog, psychoterapeuta. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

rozmawiał: Ks. Przemysław Lech

 


Materiał opracowany we współpracy Biura Prasowego
z Wydziałem Duszpasterstwa Rodzin
Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu.


 

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.