Szkice pamięci - ocalone wspomnienia patriotyczne cz.1
W jubileuszowym roku 100-lecia niepodległości Polski nasza diecezja ogłosiła niezwykły konkurs literacko-historyczny na rodzinne wspomnienia historyczno-patriotyczne pod hasłem "Szkice Pamięci - ocalić od zapomnienia" . W kolejne piątki chcielibyśmy zaprosić do lektury nagrodzonych i wyróżnionych prac.
Autorką pierwszej z nich jest laureatka konkursu Daria Kołodziejczyk z Sosnowca (lat 14).
"Historia prababci Teodozji Wołkowskiej":
Osiemnaście lat czekałam, aby móc bez obaw mówić po polsku, myśleć po polsku, czuć po polsku.
Urodziłam się w styczniu 1900 roku. Wtedy Sosnowiec nie był jeszcze miastem. Stał się nim dzięki znienawidzonemu carowi Mikołajowi II. Nazwy ulic po polsku oraz po rosyjsku zaczęły obowiązywać od 1905 roku. Wtedy okazało się, że mieszkamy na ulicy Robotniczej. Obok dzielnicy zwanej Barakami, w sąsiedztwie Huty Katarzyna.
Dzieciństwo pamiętam mgliście; jak każde dziecko miałam kochających rodziców, dwóch braci i siostrę. Mama co wieczór czytała nam „Powrót taty”. Tylko ten jeden wiersz. Nigdy jej nie zapytałam, dlaczego akurat ten utwór. Już zawsze kojarzył mi się z nią. Traktowała go wręcz z nabożeństwem.
Gdy miałam 5 lat wybuchła rewolucja, która została krwawo stłumiona. Słyszałam strzały, ludzie krzyczeli „precz z rządem carskim”. Wtedy niewiele z tego rozumiałam. Wiem, że wiele osób pracowało w Hucie Katarzyna, wielu sąsiadów, po tych zdarzeniach nigdy nie widziałam jednego z nich....
Rok później zmarł mój brat Poldek. Rodzice zanieśli go do szpitala na Lepiankach, z którego już nigdy nie wrócił.
Z dzieciństwa pamiętam też to, że tylko w domu mogliśmy rozmawiać po polsku. Wówczas obowiązującym językiem był rosyjski. Okoliczne dzieci raz, czasem dwa razy w tygodniu spotykały się w różnych domach. Przychodził do nas pan Zygfryd, uczyliśmy się pisać, czytać, poznawaliśmy Konopnicką, Mickiewicza. Mówił o tym, że nie zawsze było tak jak teraz. Przekonywał, że Polska była dumnym, niepodległym narodem. Uczył nas hymnu, Bogurodzicy, pacierza. Rosyjskie wojska nazywał „swołocz”. W 1914 roku, po wybuchu pierwszej wojny światowej, rosyjskie wojska opuściły miasto. Ich miejsce zajęły wojska niemieckie.
Wtedy też widziałam ostatni raz swojego ojca. Józef Piłsudski tworzył legiony. Mój ojciec, jak wielu innych mężczyzn i chłopców z Galicji, poszedł walczyć. Nie mieli uzbrojenia, wyszkolenia, mieli wiarę … Wtedy zrozumiałam balladę „Powrót taty”.
Niewiele później odeszła mama. Nie doczekała odzyskania niepodległości, nie doczekała tego, za czym tyle lat tęskniła, czego podobnie jak ja nie rozumiała, znała tylko z opowiadań.
To są moje najwcześniejsze wspomnienia. Z biegiem lat coraz więcej rozumiałam, wiedziałam, co się stało, jednak dalej nie rozumiałam dlaczego.
Nie powiem, żeby marzenie o niepodległości spędzało mi sen z powiek. Nie znałam innego życia, nie wiedziałam, że może być inaczej, że można bez strachu śpiewać polskie piosenki. Nie wiedziałam, czy należy się tego obawiać, czy tęsknić. Wszystkie dzieci były jak ptaki w klatce. Znały Polskę - prawdziwą Polskę - tylko z przekazów słownych. Jednak na co dzień żyły za kratami.
11 listopada 1918 roku
Ten dzień pamiętam doskonale. Podniecony tłum spacerował ulicami Sosnowca. Miałam wrażenie, że wszyscy mieli wysoko podniesione głowy, nikt się nie kulił, było słychać polską mowę głośno i wyraźnie.
Na niemieckich żołnierzy, który udawali się na dworzec, nikt nie napadał, jednak żegnano ich z zadowoleniem i uśmiechami.
Ja byłam już prawie dorosła, miałam 18 lat. Niby kobieta, ale dziecko. Z dnia na dzień straciłam rodziców, sama musiałam się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Jak wiele z nas nie miałam wsparcia w rodzicach. Takie to były czasy. Szybko dorastaliśmy, szybko uczyliśmy się samodzielności, szybko rozumieliśmy.
Niedługo po odzyskaniu niepodległości poznałam swojego przyszłego męża. W 1920 roku urodziłam pierwszego z dwóch synów - Waldemara, a dwa lata później Longina. Tak właśnie kojarzę nową Polskę; z macierzyństwem, z nowym życiem. Polskę, która raczkowała tak samo jak moi synowie. Dla mnie i dla państwa była to ciężka próba. Ja miałam się sprawdzić w roli matki, która dla swoich dzieci gotowa jest na wszystko. Państwo miało udźwignąć na swych barkach lata niewoli. Zmagaliśmy się z takimi samymi problemami, biedą, głodem, nieprzystosowaniem do nowej roli.
Z czasem i ja, i naród nauczyliśmy się wszystkiego. Miałam to szczęście, że umiałam czytać i pisać. Ponad 60% Polaków była wówczas analfabetami.
Jak się żyło po tym, jak Polska na powrót stała się Polską? Przyszedł okres powstań śląskich. Wielu Ślązaków tu właśnie się schroniło, wielu mieszkańców Sosnowca brało udział w powstaniach.
Ale życie wtedy to nie tylko trud. Znałam Jana Kiepurę. Jego rodzice mieszkali przy ulicy Majowej. Prowadzili piekarnię, a bułki mieli pyszne. Sam Janek często śpiewał na ulicy, na dworcu, gdzie się dało. Jego głosu nie zapomnę nigdy. To, co o nim pisali, że był prostym, zwykłym chłopakiem, nie jest w żaden sposób przesadzone. Naprawdę taki był.
Wiem, starsi ludzie zawsze mówią „kiedyś to były czasy”, ale prawda jest taka, że z tęsknotą je sobie przypominam. Żyło się ciężko, ale ludzie byli przyjaźniejsi, milsi. Można było liczyć na sąsiada, mało kto odmawiał pomocy. Największym rarytasem był chleb z cukrem. Jedną gazetę czytało minimum dwadzieścia osób. Wyjście do teatru było wielkim wydarzeniem. Przygotowywaliśmy się do niego już od wczesnych godzin. Mało było takich dni, dlatego każdy celebrowałam.
Dziś wszystko dzieje się błyskawicznie. Nikt nie pamięta o tym, co było, jak się żyło. Liczy się tu i teraz.
Droga prawnuczko, jesteś przedstawicielką pokolenia, które ma wszystko. Nie zmarnuj tego.
Spisano na podstawie opowieści mojej praprababci, Teodozji Wołkowskiej, przekazywanych w rodzinie.