Szkice pamięci - ocalone wspomnienia patriotyczne cz.12
W jubileuszowym roku 100-lecia niepodległości Polski nasza diecezja ogłosiła niezwykły konkurs literacko-historyczny na rodzinne wspomnienia historyczno-patriotyczne pod hasłem "Szkice Pamięci - ocalić od zapomnienia" . W kolejne piątki zapraszamy do lektury najlepszych prac.
Dziś przedostatni już tekst, którego autorem jest Antoni Karalus z Sosnowca (lat 11).
Pamiętnik Hani
13 maja 1947 roku
Dziś tata powiedział mi, że do kraju wrócił stryj Józef… Nie wiem, co o tym myśleć.Z jednej strony – wielka radość, przecież nie widzieliśmy się od lata 1939 roku.
Pamiętam nerwową atmosferę tamtych dni. Już we wrześniu stryj współorganizował obronę lotniczą Dęblina, a później kierował ewakuacją personelu i sprzętu z lotniska. Przez Rumunię dotarł w listopadzie do polskiej bazy w Lyon-Bron. Major Józef Kępiński, który przed wojną dowodził IV/1 Dywizjonem Myśliwskim Wojska Polskiego, zwycięzca licznych zawodów lotniczych, na początku 1940 roku został mianowany dowódcą polskiego dywizjonu myśliwskiego we Francji. Walczył w czasie obrony Paryża i wtedy stało się… Jego Caudron CR-714 został trafiony przez niemieckie Messerschmity, a stryj, z przestrzelonym płucem, wylądował bez podwozia na lotnisku w Dreux. Trzy miesiące później, w przebraniu zakonnicy, zbiegł ze szpitala w Vichy i stamtąd przedostał się przez Hiszpanię i Portugalię do Anglii. W ramach Polskich Sił Powietrznych uczył latać i walczyć młodych lotników i służył jako oficer w kwaterze głównej RAFu. Jego przeszłość to dla obecnej władzy wystarczający powód, by go zamknąć i zniszczyć, tym bardziej że został odznaczony m.in. Orderem Virtuti Militari, Srebrnym Krzyżem Zasługi, czterokrotnie Medalem Lotniczym, Polowym Znakiem Pilota i Krzyżem Kawalerskim Orderu Korony Rumunii.
Dla komunistów każdy, kto walczył z Niemcami, jest podejrzany… Kuzyn Lucjan, podobnie jak tatuś i stryjek, weteran wojny z bolszewikami i kampanii wrześniowej, kawaler Orderu Virtuti Militari, po wyzwoleniu obozu jenieckiego Murnau wrócił do kraju. Podobno już próbują go usunąć ze stanowiska wykładowcy, i w ogóle z wojska…
Drżę na myśl o tym, co może jeszcze przydarzyć się mojemu ukochanemu Jędrusiowi… Czy znowu którejś nocy lub o świcie nie pojawią się przed jego drzwiami zbiry z bezpieki i nie zabiorą go do aresztu? Ma dopiero 20 lat, a cała jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania. Jest bardzo dzielny. Po rozstrzelaniu przez Niemców w 1944 roku jego ojca za udzielanie pomocy partyzantom i Żydom działał dalej w akowskim oddziale "Bończy" i "Maja", brał udział w akcji "Burza", w bitwie pod Diablą Górą w sierpniu 1944 roku. Dobrze, że po wkroczeniu armii radzieckiej, gdy zaczęły się aresztowania żołnierzy AK, Andrzej nie ujawnił się. Wręcz przeciwnie, mimo ogromnego niebezpieczeństwa, wraz z kolegami z liceum Chrobrego w Piotrkowie współorganizował oddział Walki z Bezprawiem. Gdyby nie pomoc mojego taty pewnie nie wyszedłby z więzienia już nigdy. Adwokat Tadeusz Kępiński, tyle razy stający w obronie żołnierzy podziemia, potrafi zdziałać cuda. Teraz, dzięki tatusiowi, Andrzej jest w Szczecinie na Politechnice, ale nie wiem, czy władza pozwoli mu skończyć studia i wrócić do mnie. I znów pojedziemy razem do Dąbrowy, spotkamy się z jego rodzeństwem - Krysią, jeszcze niedawno sanitariuszką i łączniczką AK i Waldkiem z tego samego oddziału co Andrzej. Siądziemy na skarpie nad Czarną, słuchując szumu rzeki, postaramy się cieszyć chwilą spokoju - mimo wszystko. Teraz mogę przyglądać się tylko naszej wspólnej fotografii, na której Andrzej nosi żałobę po śmierci swojego kuzyna, młodziutkiego Grzesia Frużyńskiego. Biedny chłopak! Gdyby ubecy nie chcieli za wszelką cenę zabić Andrzeja, nie zostałby postrzelony i byłby dzisiaj z nami.
Tymczasem muszę zaplanować podróż do Warszawy, aby spotkać się ze stryjem. Podobno miasto powoli się odbudowuje, ale zastanawiam się, jak będę się czuła w miejscu, które ostatnio widziałam w 1944 roku całe w płomieniach, pełne dymu pożarów, krzyku rannych, jęków konających. Nie wiem, czy tato będzie chciał się tam ze mną wybrać – wspomnienie Powstania jest w nim chyba silniejsze niż pamięć o czasach, gdy studiował w stolicy prawo.
Chyba dziś za dużo tu napisałam… Co prawda dom wydaje mi się bezpieczny, ale kto wie, czy któregoś dnia nie wpadnie tu jakiś szpicel, a wtedy mój pamiętnik obciąży najbliższych mi ludzi. Muszę go schować w miejscu, którego nikt nie zna. Albo, jeśli będzie to konieczne, spalić. Może kiedyś opowiem o tym wszystkim moim wnukom.
Pamiętnikowy wpis mojej prababci Hani (Hanny Soczyńskiej, córki Tadeusza Kępińskiego) przygotowałem na podstawie zachowanych listów i kartek pocztowych, pamiątek, wspomnień i opowieści moich dziadków – Mirosławy i Tomasza Soczyńskich, którzy od lat gromadzą informacje o historii naszej Rodziny.