Zapraszamy na Marsz dla Życia i Rodziny (wywiad)

Data dodania: 2022.09.15

W niedzielę 18 września ulicami Sosnowca po raz kolejny przejdzie Marsz dla Życia i Rodziny. W wydarzeniu organizowanym przez Diecezjalne Centrum Służby Rodzinie i Życiu w Sosnowcu wezmą udział wierni naszej Diecezji, którzy zamanifestują wyznawane przez siebie wartości, m.in. potrzebę ochrony życia poczętego oraz ideę rodziny opartej na związku mężczyzny i kobiety.

O rodzinie i jej roli w wychowywaniu młodego pokolenia z Agnieszką i Jarosławem Krajniewskimi, formującymi się od 28 lat na drodze neokatechumenalnej, rodzicami pięciorga dzieci - rozmawiał ks. Przemysław Lech.


Ks. Przemysław Lech: Jakie znaczenie dla rodziny i wychowania dzieci ma przynależność do kościelnych wspólnot formacyjnych?

Agnieszka: My jesteśmy od 28 lat na drodze neokatechumenalnej. Szczególnym charyzmatem naszych wspólnot jest to, że należą do nich osoby często po różnych zawirowaniach związanych z wiarą, z Bogiem i trudną sytuacją rodzinną. Dziś w naszych wspólnotach są rodziny, często wielodzietne, gdzie mąż lub żona w swoich rodzinach wyjściowych doświadczyli niekoniecznie pozytywnych wzorców macierzyństwa i ojcostwa.

My we wspólnocie nie czujemy się jako idealni i podręcznikowi rodzice. Jesteśmy bardzo nieidealni. Natomiast to, co nas w pewien sposób wyróżnia to intuicja, że rodzina jest czymś, o co warto zadbać i powalczyć za wszelką cenę: za cenę trudnych rozmów i trudnych pojednań, nierzadko przy dzieciach. W naszych rodzinach jest mało cichych dni: rozmawiamy ze sobą, spieramy się i godzimy. Jest w tym życie.

Jarosław: Nasze dzieci widzą, że rodzice się kłócą, ale widzą też, że się godzą.

Rodzina – Kościół – szkoła. W teorii powinny tworzyć wychowawczą triadę. A jak to jest w praktyce?

Agnieszka: Do tych trzech elementów dodałabym dziś czwarty element: media społecznościowe. Mają dziś niesamowity „wychowawczy” wpływ na dziecko. Kiedyś wiedzieliśmy gdzie są nasze dzieci: u babci, w swoim pokoju czy u koleżanek. Teraz nie wiadomo gdzie tak naprawdę dzieci się znajdują i co robią. Ich życie jest tam – w mediach społecznościowych. Trzeba naprawdę dużo z dzieckiem rozmawiać, żeby równoważyć tę siłę przekazu. I wtedy nawet gdy to dziecko pójdzie w swoją stronę, dobrze byłoby żeby wiedziało, gdzie jest jego miejsce, że jest dla niego miejsce przy rodzinnym stole.

Nie można być jak Świadkowie Jehowy, którzy wykluczają dziecko, gdy ma inne poglądy. Jesteśmy w Kościele, a naszym obrazem powinien być Bóg Ojciec, który daje wolność, ale też czeka na człowieka. My możemy tylko przez pewien czas „siać” w naszych dzieciach. Potem możemy tylko czekać, rozmawiać i akceptować – oczywiście nie grzech, ale człowieka.

Jarosław: W rodzinie jest pewna linia: jeden, stały przekaz. Natomiast w szkole wystarczy, że się zmieni nauczyciel czy podstawa programowa i zaczyna brakować oparcia. W tym kontekście widać, że szkoła może mieć w wychowaniu jedynie pewien wymiar pomocniczy, a nie zastępczy. Szkoła nie zastąpi rodziny.

W jaki sposób bliska i autentyczna relacja małżonków może mieć wychowawczy wpływ na dzieci?

Agnieszka: Obok tego filaru rodziny, jakim jest wspólny stół, dla dziecka ważny jest też i drugi filar: wspólne łoże rodziców. To moje doświadczenie, gdy rozmawiam z parami w poradni małżeńskiej. To, co wydaje się naturalne, że małżonkowie dzielą wspólne łoże, nie jest dla małżeństw oczywiste (!). To co dla niektórych staje się „oczywiste” przed ślubem, niekoniecznie jest takie po ślubie. Niejednokrotnie wraz z pojawieniem się dziecka ojciec przenosi się do swojego pokoju, a matka śpi ze swoim dzieckiem. Tutaj następuje rozdział wspólnoty łoża, do której często nie ma potem powrotu. Dlatego dla dziecka jest bardzo ważna świadomość, że „tata kocha mamę, a mama kocha tatę i dlatego mają swój pokój” - swoją intymność.

Jarosław: Kiedy przeżywaliśmy rocznicę ślubu, postanowiliśmy wyjechać we dwójkę, na taki „nasz” wyjazd za granicę. W żadnym z naszych dzieci nie wzbudziło to problemu, gdy przedstawiliśmy im ten zamiar. One widzą, że gdy ze sobą jesteśmy, pomaga to zarówno nam, jak i im. Po tym czasie rozłąki mogą też na nowo za nami zatęsknić.

Dlaczego ten czas spędzany przez małżonków „tylko we dwoje” jest tak ważny również dla dzieci?

Agnieszka: Nasze dzieci lubią wysyłać nas na randki. Czasem nawet nas strofują, że dawno nie byliśmy gdzieś razem we dwoje. Pytają, gdzie jedziemy ze sobą na ferie. One czują, że to pomaga nam wszystkim. Oczywiście jest nam łatwiej bo już nie mamy małych dzieci. Ale prawda jest też taka, o czym rozmawiam w poradni jako doradca życia rodzinnego, że pary chętniej załatwiają babcię lub nianię gdy muszą iść do pracy. Natomiast bardzo im szkoda dziecka wtedy, kiedy powinni spędzić czas we dwoje: szkoda pieniędzy, szkoda zachodu, żeby poprosić babcię itd.

Gdy mieliśmy małe dzieci, nie raz zatrudnialiśmy lub prosiliśmy kogoś, kto zaopiekowałby się nimi, podczas gdy my braliśmy udział w wieczornych liturgiach naszej wspólnoty. Nie było nam żal tych pieniędzy. To był czas dla naszej duchowości i naszych relacji. Owocem tych decyzji jest, że nadal jesteśmy razem, mimo ogromnych różnic charakterów.

18 września w Sosnowcu odbędzie się Marsz dla Życia i Rodziny. Dlaczego trzeba dziś publicznie manifestować prawdę o rodzinie opartej na relacji kobiety i mężczyzny? Czy prawda nie obroni się sama?

Jarosław: Żyjemy w świecie, w którym ideałem jest demokracja. W związku z tym każdy ma prawo manifestować swoje przekonania. Zazwyczaj te manifestacje są przeciwko czemuś. Z reguły przeciwko Kościołowi, rodzinie, moralności. A ja chciałbym mieć możliwość pokazać, że właśnie to popieram. I to chyba nas różni, że nie chcemy być przeciwko komuś, ale w sposób pozytywny pokazać nasze życie, nasze rodziny. Pokazać, że po prostu można żyć tak, jak my i że to działa.

Warto tutaj przywołać wybór Karola Wojtyły na Papieża. Kiedy po wyborze przyjechał po raz pierwszy do Polski, ludzie, którzy byli w totalnym marazmie, zobaczyli nagle, że jest ich dużo. Wyszli na ulice i policzyli się. Zobaczyli, że są i że mogą zmienić system. To było przełomowe wydarzenie. Dlatego pokazywanie, że jest nasz dużo, że da się inaczej żyć, że podobnie myślimy, może sprawić, że w kimś pojawi się refleksja. A i dla nas będzie to wsparciem, bo my jesteśmy bombardowani jako rodzina. My też potrzebujemy poczucia, że jesteśmy razem.

Agnieszka: Taki marsz rodziców z dziećmi może być pozytywnym bodźcem dla tych, którzy może nie mają idealnych rodzin, którym życie się poplątało. Bo życie nie zawsze jest takie, jakie byśmy sobie wymarzyli. Chcemy pokazać pewien wzór, do którego mogą dążyć jeśli nie oni sami, to przynajmniej ich dzieci.

Dziękuję Państwu za rozmowę. Wszystkich Diecezjan zapraszamy na Marsz dla Życia i Rodziny w Sosnowcu!

rozmawiał: ks. Przemysław Lech

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.